O świcie, po 12-ej, postanowiłam uporządkować kolejną część rzeczy przywiezionych w pudłach.
- Jest coraz cieplej, świeci słońce, a ja nie wiem gdzie są wiosenne ciuchy! - zdopingowałam się błękitnym niebem.
Szło mi całkiem sprawnie. W rytmie muzyki odkurzałam, przestawiałam, układałam...
Przypomniało mi się, że mam do załatwienia dwie ważne sprawy - zgłosić serwisowi niesprawny piekarnik i złożyć rezygnację z internetu.
Zadzwoniłam do biura obsługi klienta producenta mojej kuchenki elektrycznej.
Odebrała chyba młoda dziewczyna. (Stare nie pracują na infolinii, nie wiem po co napisałam, że "młoda")
Przedstawiłam się, powiedziałam z jakim problemem dzwonię i ...zaczęło się:
- Elektryk z uprawnieniami.
- A ma pani jego oświadczenie z numerem kwalifikacyjnym i pieczątką.
- Tak, mam z numerem i podpisem, bez pieczątki
- Bez pieczątki?
- Tak, bez pieczątki, ale z podpisem
- Dobrze, proszę pani dane... - i tu wymieniła kolejność potrzebnych danych.
Podyktowałam wszystko. Zapisała w komputerze.
- A oświadczenie montażysty ma numer świadectwa kwalifikacyjnego?
Zapisała numer świadectwa...
- A na oświadczeniu jest podpis i pieczątka elektryka?
- Jest podpis, nie ma pieczątki - powtórzyłam
- Jak to nie ma pieczątki?
- Nie miał przy sobie, więc jest tylko podpis.
- Dobrze. Proszę podać numer urządzenia, ten po S/N.
Podyktowałam. Chciała jeszcze kod i model.
- A na oświadczeniu jest podpis i pieczątka elektryka?
Pomyślałam, że albo coś przerywa połączenie, albo ja mówię niewyraźnie lub dziewczyna ma zanik pamięci...
- Proszę pani - nabrałam powietrza, żeby zachować spokój - powtarzam, że na oświadczeniu elektryk nie przybił pieczątki, bo jej nie miał przy sobie, podpisał się imieniem i nazwiskiem.
Obrażona rozmówczyni powiedziała tylko, że jutro lub pojutrze zadzwoni ktoś z serwisu, żeby umówić się na oględziny.
Uff... niby prosta rozmowa, ale pieczątka ją trochę utrudniła.
Jeszcze trochę poszalałam z kartonami i wieczorem pojechałam do salonu Orange, żeby zrezygnować z internetu.
Przede mną była jedna osoba, więc uznałam, że nie jest najgorzej.
Na moje nieszczęście jedna z pracownic mnie poznała...
Jakiś czas temu, przy przedłużaniu umowy na telefon popełniła błąd w umowie i musiałam reklamować.
Chyba się nie lubimy. Ja jej za butę, a ona mnie za upór.
Skończyła obsługiwać klienta i przyszła moja kolej.
Dziewczyna demonstracyjnie wstała z krzesła i poszła na zaplecze trzymając telefon w dłoni.
- OK, może musi do kogoś zadzwonić. Poczekam.
Po chwili wyszła z zaplecza, ...a nawet z salonu - na zewnątrz. Przy okazji rzuciła na mnie pogardliwe spojrzenie :)
Uśmiechnęłam się do siebie i stwierdziłam, że i ja nie miałabym przyjemności z nią rozmawiać. Poczekałam na zaproszenie drugiej pani.
Usiadłam przed pracownicą Orange.
- Mam 3 sprawy. Po pierwsze chcę zmienić adres w danych.
- Ale po co? - pani była wyraźnie zdziwiona
- No bo mieszkam pod innym adresem.
- A dostaje pani faktury mailowo, czy pocztą?
Trochę się zdziwiłam, że nie chce mojego nowego adresu, bo dane nie będą zgodne ze stanem faktycznym, ale odpowiedziałam:
Następna moja potrzeba była jeszcze bardziej dla pani niezrozumiała.
- Chcę kupić coś co będzie ściągało internet z routera na komputer stacjonarny.
I w tym momencie mojej rozmówczyni oczy się nieco powiększyły...
- A ma pani internet od nas?
- Nie. Miałam, ale chcę z niego zrezygnować, bo mam z innej firmy.
- Nie ważne z jakiej. Chcę kupić urządzenie do połączenia komputera za pomocą WI-FI.
- Jakiego komputera? Od nas?
- Nie od was. Mam komputer stacjonarny, takie pudło stojące na podłodze pod biurkiem. A router jest w pokoju obok i chciałabym mieć internet w tym kompie, dlatego potrzebuję jakiegoś odbiornika.
- A internet ma pani z Orange?
- Zwariuję z tym powtarzaniem informacji dzisiaj - pomyślałam
- Proszę pani, miałam internet z Orange, ale nie korzystam już z niego, bo znalazłam tańszego dostawcę, ale u was chcę kupić takie coś do połączenia komputera stacjonarnego z routerem - powtórzyłam.
- Nie ważne kto jest dostawcą! Niech mi pani sprzeda coś do łączności bezprzewodowej!
- Ale ja muszę wiedzieć kto pani dostarcza internet.
- To nie jest ważne! ...Kończymy temat urządzenia. Chcę jeszcze zrezygnować z waszej uslugi.
Pani zapytała mnie jeszcze jaki abonament będę płacić nowemu dostawcy i jak usłyszała cenę to odpowiedziała tylko:
Po kilku minutach patrzenia w ekran monitora obsługująca mnie kobieta stwierdziła, że nie mogę teraz rozwiązać umowy - mam przyjść w czerwcu.
A może ja jestem u nich na jakiejś tablicy ze zdjęciami - TYCH KLIENTÓW NIE OBSŁUGUJEMY!
Czasami czyję się jak kosmitka, niezrozumiała dla innych...
Wróciłam do domu, zobaczyłam jak pięknie kwitnie moja roślinka i pomyślałam, że może ludzkość mnie nie rozumie, ale flora i fauna TAK ... :)