poniedziałek, 31 lipca 2017

Pytanie


Zainteresował mnie artykuł o mózgu...
Cytuję pierwsze zdanie:
"Mózg jest odpowiedzialny za wszystkie życiowe funkcje organizmu, zatem utrzymywanie jego zdrowia i prawidłowego funkcjonowania jest bezwzględną koniecznością. Czasem nawet sobie nie zdajemy sprawy, że nasze codzienne nawyki mogą negatywnie wpływać na pracę mózgu."

W dalszej części zostało wymienionych 9 niebezpieczeństw.
W punkcie pierwszym NUDA!


Cyt. "Neuroplastyczność jest zdolnością mózgu do myślenia, przechowywania wspomnień oraz nawiązywania nowych połączeń nerwowych. Brak stymulacji intelektualnej prowadzi do spadku wydajności mózgu, podobnie jak dzieje się to w przypadku innych narządów."

- Kurcze, ja nie wiem co to znaczy "nuda" - pomyślałam.
Słyszałam wiele razy, że ktoś się nudzi, że nie wie co ze sobą zrobić, że coś tam..., ale ja nie mam takich doświadczeń i nie wiem co wtedy dzieje się w mózgu.
- A może wtedy nic się nie dzieje?
No bo, jak powyżej - "Brak stymulacji intelektualnej prowadzi do spadku wydajności mózgu", to nuda jest brakiem chęci pobudzenia do działania mózgu, jest swego rodzaju lenistwem...
Pisząc o tym, przypominam sobie byłą sąsiadkę z podwórka, która siedziała w oknie od rana do wieczora. Nie mogłam zrozumieć dlaczego tak marnuje czas!
Dzisiaj wiem, że pewnie nie mogła znaleźć bodźca do pracy mózgu.
- Ale dlaczego nie mogła znaleźć?!!!

Gdybym mieszkała w tamtym miejscu, do skrzynki pocztowej wrzuciłabym jej chociażby "BAJKI" Jana Sztaudyngera... Pobudzają tak, że mózg "chodzi na najwyższych obrotach".

- Tylko czy chciałaby je przeczytać? - OTO JEST PYTANIE...


niedziela, 30 lipca 2017

Moc słowa

Ktokolwiek był moim pasażerem wie, że albo rozmawiam z nim albo milczę, bo skupiam się na prowadzeniu auta.
Nie znam nikogo, kto by zwrócił uwagę na radio.
W mojej rodzinie prawie wszyscy wiedzą, że radio nie jest włączone, bo nie pamiętam jego kodu.
Co, oczywiście, staje się niejednokrotnie anegdotą...
Kilka dni temu Ninka poprosiła o włączenie radia, bo znużyło ją moje opowiadanie o jednostce wojskowej, którą okrążałyśmy....
- Nisiu, nie pamiętam kodu, przecież wiesz.
- Ciocia!
Powiedziała jedno słowo, ale ja usłyszałam w nim:
- Wiem, że przypomnisz sobie.
- Nie wierzę, że nie "odpalisz" tego radia.
- Przecież jesteś duża i mądra.
- Poczekam, tylko spróbuj...
Nie macie pojęcia jak się sprężyłam.
Na pierwszym skrzyżowaniu sięgnęłam po książkę serwisową, bo wiedziałam, że ten kod kiedyś tam wpisałam.
Zielone światło nie pozwoliło mi na "wbicie" czterech cyfr...
- Nisiuniu, poczekasz do następnych świateł?
- Tak!
Minutowy postój, w oczekiwaniu na wolną drogę, pozwolił mi na wprowadzenie zapisanego kodu.
- Przykro mi, nie działa - stwierdziłam
- Ale, ciociu, jak to?
- No tak, nie umiem uruchomić tego radia...
Widziałam smutną minę Ninki w lusterku wstecznym i szlag mnie trafiał, że nie mogę włączyć dziecku muzyki.
- Spróbuję na następnym skrzyżowaniu. OK?
- Dobra - uśmiechnęła się
Niestety, znowu porażka...
Miałyśmy przed sobą jeszcze kilka kilometrów i kilka skrzyżowań ze światłami.
Pomyślałam, że nie poddam się i będę próbować do celu naszej jazdy.
Na kolejnych czerwonych światłach odszukałam kod do radia w telefonie.
Wprowadziłam szybko, i zapaliło się zielone.
Do ostatniego skrzyżowania podjeżdżałam już tak wolno, żeby zatrzymało mnie światło żółte. ...Czasami trzeba zwolnić, żeby mieć szansę. Ot, życie...
Spokojnie naciskałam "guziczki" w panelu radia.
Tadam!!!
Zagrało!
Przybiłyśmy sobie "piątkę" i doszłam do wniosku, że słowa motywacji mają MOC... Taką, w którą nie wierzyłam wcześniej.

piątek, 28 lipca 2017

Czekam...

Był czas, kiedy miałam balkon zarośnięty bujnymi roślinami.
Potem przyszedł czas, że nie miałam balkonu, bo musiałam zamieszkać w innym mieszkaniu.
Tam były tylko okna. Było ich aż 7, ale w żadnym z nich nie mogłam postawić doniczek z kwiatami, bo "szeryf" na to nie pozwalał. Uważał, że to zbędne wydawanie pieniędzy.
Moją radością było jedynie umycie tych starych okien. Były drewniane, podwójne, z resztkami białego lakieru z czasów komuny... 7x2=14, czyli tyle okien wielokomorowych
myłam 2 razy w roku. Częściej nie byłam w stanie, bo za każdym razem mycie kończyło się ranami na rękach z powodu popękanych szyb.
Zdaję sobie sprawę, że to niewiarygodne, ale nie miałam wtedy wyjścia...
Aaaatam... było, minęło.
Dzisiaj mam okna, które nie kaleczą. Mam ich mniej, ale za to na cudne niebo!
Mam nawet wielki balkon, na którym wiszą doniczki z roślinami...

Kiedyś, gdy niemal z płaczem szorowałam stare okiennice, wyobrażałam sobie, że kiedyś będę miała gładką powierzchnię do umycia. Że na parapetach będą bujne kwiaty...

Czekałam na to długo, ale doczekałam się!
Teraz czekam na realizację następnych oczekiwań i wierzę że się urzeczywistnią,
...jak kwiaty na moim balkonie :)





wtorek, 25 lipca 2017

Światełko

Czasami musi być ciemno, żeby zobaczyć coś pięknego... jasnego.


Nie mam na myśli wyłącznie nieba nocą.
W naszej codzienności zdarzają się sytuacje beznadziejne, upadamy psychicznie i nic poza
problemem "przewodnim" nie ma znaczenia.
Zapewniam Was, że nie ma wśród nas ani jednej osoby, która nie martwiłaby się czymś lub kimś.
Nie ma!

Jeśli jesteście w jakiejś "ciemnej dziurze" to rozejrzyjcie się wokoło...
Tam z pewnością jest coś co "błyszczy" lub "odbija" światło. Może wydaje się niepozorne na pierwszy rzut oka, ale jest!!!

Radzę Wam:
- Szukajcie! Nie wierzę, że nie znajdziecie nawet małego światełka. Znajdźcie i...

...I napiszcie mi co znaleźliście w swoich przestrzeniach lub sytuacjach, sprawiającego waszą radość lub uśmiech. Proszę.
Czekam! :) 

poniedziałek, 24 lipca 2017

Kolor biały

Dawno, dawno temu miałam okazję przez kilka tygodni pracować z Niną.
Właściwie miała na imię Janina, ale przedstawiła mi się jako Nina.
Była dużo ode mnie młodsza i do mojego sekretariatu w prestiżowym dziale Urzędu Miejskiego
w Katowicach wniosła niebywałą lekkość.
Pewnego dnia wpadła do niego jakby przypadkiem...
Podała mi rękę, przedstawiając się i z promiennym uśmiechem oraz szybkością karabinu maszynowego, opowiedziała mi dlaczego przedstawia się jako Nina, a nie Janina, że jest jedynaczką, że pochodzi z..., że nie lubi autobusów, że ... już nie pamiętam co, i że uwielbia biały kolor.

Rzeczywiście, była ubrana w białe ciuchy.

Szybko zaskarbiła sobie moją przychylność z racji otwartości.
Ponieważ przekazywałam jej swoje stanowisko, chciałam za wszelką cenę dorwać się do głosu,
bo Nina mówiła nieustannie...
Żeby poznała  i stosowała procedury pracy w owym miejscu, na wszelki wypadek, zostawiłam jej notatki.

Ciekawa jestem jak potoczył się los mojej następczyni...

Z tego co mówiła wynikało, że musi odnieść sukces. Że chce "wypłynąć na szerokie wody".

Była dla mnie, swego rodzaju fenomenem... Uwiodła mnie wiarą w siebie!
Nie była wyjątkowo ładna. Miała wadę zgryzu, sepleniła. Nie miała wzrostu modelki.
Nie zauważyłam u niej również wyjątkowej błyskotliwości umysłu.
Zapamiętałam ją, bo postanowiła być "kimś" i tego się trzymała. Wbrew okolicznościom.

Minęło wiele lat...
Mam nadzieję, że zdobyła to o czym marzyła. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że mam pewność.

Nina postawiła na biały kolor i nie zrezygnowała z niego, mimo że modny był wtedy różowy i turkusowy...  Wyróżniała się w tłumie, bo moda mija, a styl pozostaje...

Dzisiaj, mówię sobie i Wam, że nie wolno się poddawać!
NIE MODA, A STYL!



niedziela, 23 lipca 2017

"Gorące" lato 2017

Wiele miesięcy czekaliśmy na lato, czas ciepła i relaksu...
Chcieliśmy się cieszyć bujną zielenią i kolorami kwiatów, jeść świeże owoce,
chodzić boso i czerpać energię z gorącego słońca. 
Wspieraliśmy się w tym oczekiwaniu.
Mam nadzieję, że realizacja tych planów, niektórym z nas się udała.
Może nie jestem obiektywna, ale uważam, że większość moich rodaków nie cieszy
się latem, bo zajęta jest sprawami dalekosiężnymi.
Ja również "odstawiłam" radość z cudownej pory roku, bo martwię się o następne
pokolenie...
Na moich oczach rosną dzieciaki, które w przyszłości powinny mieć bezpieczeństwo wolności. Bezpieczeństwo ochrony przed fanatykami religijnymi, desperatami dążącymi do władzy za pomocą kłamstw, ludźmi opętanymi nienawiścią do innych...

Być może za dzień, rok, kilka lat mnie już tu nie będzie...
Ale jeśli dożyję wieku staruszki siedzącej w fotelu, na pytanie dzisiejszych dzieci, o lato 2017 roku,
chciałabym odpowiedzieć, że zrobiłam wszystko, żeby powstrzymać ograniczenie ich wolnej woli.

Pewnie pominę fakt, że część polskiej inteligencji zignorowała wybory w 2015 roku...
Może zapomnę, że zagłosować poszedł lud biedny, niewykrztałcony, łasy na obiecane zasiłki socjalne, kierowany palcem plebana grzmiącego z ambony...

Mam nadzieję, że nie będę musiała tłumaczyć im czym jest demokracja, bo będą w niej uczestniczyć.
Przyznaję, że często myślałam o demokracji jak o utopii... Mimo, że ten ustrój jest optymalny we wspłóczesności to niekoniecznie się sprawdza, gdy decyzję o rządach podejmuje tylko część społeczeństwa. Nie sprawdza się również, gdy przedstawiciele ludu wykorzystują zaufanie wyborców.

[gr. dḗmos ‘lud’, krátos ‘władza’], dosłownie — rządy ludu, ludowładztwo.

Nie raz już okazało się, że rządy "ludu" kończyły się na wrzuceniu kartki  z krzyżykiem do urny wyborczej...

Mam jednak nadzieję, że nie będę się musiała tłumaczyć z ustaw obecnego Sejmu RP - przedstwicieli rządzącego ludu.

Z pewnością uczulę na branie udziału w wyborze władz i każę sprawdzić przeszłość kandydata.

Jeśli nie dojdzie w owym czasie do dwukadencyjności pracy w Sejmie, to poradzę
zastanowienie się nad wyborem człowieka, który był posłem przez wiele lat i z realiami zwykłego życia ma niewiele wspólnego. Bo ktoś taki może zabiegać o głosy tylko z chęci utrzymywania się
z diety poselskiej!

Zwrócę uwagę, moim dorosłym już dzieciakom, że ekonomia nie ma litości.
Będę chciała, żeby mądrze podchodzili do obietnic przedwyborczych. Żeby mieli świadomość,
że bilans musi wyjść na zero. Jeśli ktoś coś dostanie, inny będzie musiał to dać.
Matematyki nie da się oszukać!

Mam nadzieję, że nie będę musiała uczyć ich wyobraźni... Jeśli będą miały taką jak w tej chwili,
to perspektywiczne myślenie uwrażliwi je na fantastów składających obietnice bez pokrycia
i szaleńców, chcących podporządkować kraj tylko sobie...

Jednak życzę Agatce, Jasiowi, Nisi i Polci, żeby kiedyś tam, zadawali mi pytania o inne wydarzenia z przeszłości. Sobie też tego życzę...

sobota, 22 lipca 2017

!!!

Od dawna wiem, że polityka nie jest dla mnie. Nie spełniam jej podstawowego wymogu, czyli dążenia do celu za wszelką cenę. Ktoś oceni to jako wadę, ktoś inny jako zaletę.. W każdym razie, w żadnej z walk się nie widzę...

Dziwi mnie fakt, że żyjemy w chrześcijańskim kraju, w którym elementarzem zachowania powinna być Biblia, a z ust "modlących się" publicznie słyszę okrutne słowa - nienawiść w czystej postaci, chęć zemsty, oskarżenia, zastraszanie, obrażanie... Nie rozumiem tego ponieważ usta mówią z obfitości serca...

Biblia - Łk. 6,45


Trochę wiedzy o czasach komuny lub socrealizmu w Polsce mam, z racji wieku.
Ale nie znajduję wytłumaczenia dla wywlekania błędów przeszłości dla zdobycia władzy absolutnej...
Polecam napędzającym spór,  koronny werset chrześcijanina:
"Nie będziesz się mścił i nie będziesz chował urazy do synów twojego ludu,
lecz będziesz miłował bliźniego jak siebie samego..."
Biblia - Trzecia Księga Mojżeszowa 19,18 (Kpł. 19,18)

Zadaję sobie pytanie:
- Czy można kochać bliźniego, jak nie kocha się siebie samego?... Hmm...



Ps. O lubieniu czy kochaniu siebie napiszę innym razem.

środa, 19 lipca 2017

Plotka...

To, że jestem określana jako "aspołeczna", już wiecie, bo kiedyś o tym pisałam...
Właściwie taka jestem, bo spotykam się tylko z osobami, które darzę serdecznością.
Takich osób jest niewiele, przyznaję.
Prawdopodobnie wynika to z chybionych znajomości.
Był czas, że drzwi mojego domu były otwarte dla każdego. Cieszyłam się każdym gościem... Słyszałam nawet zarzuty typu:
- z tobą nie można pogadać, bo ciągle ktoś u ciebie jest!
Rzeczywiście, prowadziłam tryb życia otwarty na cały świat.
Komu było źle przychodził się wypłakać.
Mogę śmiało powiedzieć, że bywałam spowiednikiem.
Kiedyś trafiła do mnie dziewczyna, z którą niewiele mnie wiązało. Opowiedziała mi o swoim problemie.
- Bożenko, dlaczego mi to mówisz?! Masz Basię, Magdę... przyjaźnicie się!
- Bo ty jesteś jak studnia.
Zatkało mnie!

Wczoraj miałam miły wieczór.
Wpadły do mnie dwie koleżanki, których nie widziałam od dawna. Jednej, nawet od bardzo dawna... Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania, bo bardzo się lubimy.
Mamy wspólny czas w przeszłości i wspólnych znajomych.
Powspominałyśmy dawne dzieje i uśmiałyśmy się trochę z przeżytych sytuacji.

Dziewczyny mają dużą kulturę i takt, więc nie przekazały mi informacji na mój temat z ust innych... Takie "studnie" :)
Dziękuję im za to...

Ale przy okazji powrotu do przeszłości pojawił się temat plotkarstwa.
Okazało się, że o jednej z moich ...gości (nie pasuje mi ten wyraz, ale nie znam żeńskiej odmiany "gościa") - krążyła rozbawiająca informacja.Wczoraj okazało się, że jest ona plotką! Rozpowszechnianą przez naszą koleżankę...

Przypomniała mi się przy tej okazji sytuacja, która doprowadziła mnie do wstydu.
W pracy, na korytarzu, Zosia pociągnęła mnie za rękaw i przystawiając dłoń do mojego ucha, wyszeptała jakąś sensacyjną wiadomość o kimś znajomym.
- Tylko nie mów tego nikomu! - zakończyła
Pamiętam tylko, że byłam zaskoczona informacją, ale treści nie pamiętam.
Oczywiście, zachowałam sensację dla siebie, bo jak nikomu, to nikomu...
Nie puściłam pary z ust nawet mojej Hani, z którą  współpracowałam 8 godzin dziennie.
Następnego dnia Hania zadała mi pytanie:
- Słyszałaś, że ...coś tam, coś tam?!!!
Nie wiedziałam co odpowiedzieć... Zatkało mnie.
- Zosia była zdziwiona, że ja nie wiem, jak ty wiesz...
Patrzyłam na nią z prośbą o litość.
- Dorota ci nie powiedziała?! - Hania zacytowała pytanie Zosi.

Myślałam wtedy, że pęknę! Słowo daję!
- TYLKO NIE MÓW NIKOMU! - zabrzmiały mi w głowie słowa Zośki...
.......
Jak się czułam możecie się domyślać.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Bezsilność

Są takie momenty, że myślę sobie:
- Nie dam rady!
- Walnę tym, i będę patrzeć jak pięknie się kruszy...
- Jestem na to za głupia, nie rozumiem, nie wiem co mam zrobić!
- Po co mi to?! Może pora na podróż w Bieszczady? Tylko w jedną stronę???



Tak było kilka godzin temu, jak wymieniłam stary modem na nowy...
Na ekranie komputera pojawiały się komendy, które wykonywałam, a połączenie
z internetem trwało tylko kilka minut. ...Walczyłam z tym plastikowym draństwem parę godzin.

Przyznaję, że bezsilność jest moim największym wrogiem, jakimś cholernym potworem.
Ona wywołuje moją największą złość... W każdej sferze życia, nie tylko technicznej...

Ps. Gdyby mnie jutro nie było w sieci, to szukajcie mnie na Bieszczady.pl

piątek, 14 lipca 2017

Broń

Dochodzi 4-ta rano, a jakiś "niewyszymiany" facet drze mordę na całą okolicę.
Żałuję, że nie mam wiatrówki!
Miałam kiedyś taką strzelbę, ale "wyparowała"....

Andrzej miał pozwolenie na broń, jednak używał jej tylko do strzelania do tarczy.

W czasie długiej choroby potrzebował ciszy, ale jakiś wielbiciel głośnego łomotu, mu ją codziennie zakłócał.
- Jest wreszcie spokój - usłyszałam po powrocie z pracy.
- Tak?! Nareszcie! Jak go uciszyłeś?! Przecież mieszka po drugiej stronie podwórka...
- Strzeliłem z wiatrówki w rynnę obok jego okna. Wystraszył się...

Czasami warto wykorzystać broń, ...w obronie własnej.

Ps. Ale wyłącznie inteligentnie!

czwartek, 13 lipca 2017

Urodziny mojej Mamy

Wczoraj były urodziny mojej Mamy...
Mam wyrzuty sumienia, bo nie dostała ode mnie prezentu.

Zastanawiałam się co mogę Jej dać, żeby się ucieszyła.
Ale nic nie wymyśliłam...

Mama moje obrazy już ma.
Ziemię, w której może kopać - ma.
Moją gotowość do przewożenia - ma
Świadomość, że chcę, żeby miała wygodne obuwie,  też ma.
Pokój u mnie, do swojej dyspozycji - ma.
Podziw w temacie znajomości nazw roślin chyba odczuwa.
...
Chciałabym dać mojej Mamie jakiś wyjątkowy prezent...
Ale dziś stać mnie tylko na taki:
Zwykłe słowo:
DZIĘKUJĘ!!!


wtorek, 11 lipca 2017

Moja eureka

Przede mną fajny dzień!
Nasza słodka Pola ma dziś drugie urodziny.
Od kilku godzin myślę o płynącym czasie i zdaje mi się, że coraz bardziej przyśpiesza...
Usłyszałam niedawno mądre zdanie:
"Przeszłość to nie przyszłość, na skupiaj się na niej" - cytuję z pamięci.
Staram się jednak pielęgnować historie, które mnie rozbawiły.

Mialam może 14-15 lat jak mama postanowiła na wakacje w Rumunii zabrać
tylko brata. Ja z ojcem musiałam zostać w domu.
Nie pamiętam tych dwóch tygodni, bo pewnie nie były wymarzonym spędzaniem
wakacji, ale nie zapomniałam prezentu jaki dostałam ze słynnej wówczas Constanty.
Była to biała bluzka z marszczeniami w dekolcie i bufiastymi rękawami, wyszywana
czerwoną nitką. Taki bałkański klasyk.
Ucieszyłam się, że będę mogła ją nosić, bo była dowodem na "światowe" podróże.
Dzisiaj śmieję się z tego, ale w ubiegłym wieku był to powód do dumy.

Wkurzało mnie jednak, że Jacek miał ładniejszą bluzkę stamtąd.
Taką prostą, bez marszczeń, haftowaną skromnie i z lśniącymi cekinami.

Mama za każdym razem zmuszała brata do ubrania owej, białej bluzeczki.
Jacek jej nienawidził. Dziwiłam się dlaczego... Była śliczna!
Żałowałam, że nie jest większa, bo nosiłabym ją codziennie.
Brat w ciągu kilku tygodni wyrósł z bluziuni, a ja ją schowałam w swojej
szafce..

Minęło kilka lat.
Urodziła się nasza siostrzyczka Kasia, rosła sobie, a mnie, obserwując maleńką kobietkę, przypomniała się biała bluzka brata...
- Już wiem dlaczego Jacek nie chciał jej nosić jako 8-9 latek! To jest, przecież tuniczka dla 2-letniej dziewczynki!!!

poniedziałek, 10 lipca 2017

Język

Zastanawiam się od dłuższego czasu nad moimi reakcjami na to co widzę lub słyszę.
Z pewnością nad nimi nie panuję, ale staram się nikogo nie urazić.

Moje starania przekładają się na odbiór zachowania innych...
Zadziwia mnie brak taktu, stawianie siebie jako wzór, krytyka podszyta zazdrością, wyszukiwanie wad, itd...
Internet aż kipi od krytycznych opinii, tzw. hejtu.
- Nie słuchałem, ale nie lubię - np. jeden z anonimowych komentarzy u uznanej wokalistki.

Każdy z nas w jakiś sposób się maskuje.
Uważam, że słusznie, bo utonęlibyśmy w morzu krytyki.

Takt, czyli - cyt. Wikipedia -
"zachowanie eleganckie i delikatne,
spełniające nie tylko zasady dobrego wychowania,
ale także zmierzające do nieurażania uczuć innych ludzi,
biorące pod uwagę specyfikę sytuacji,
odznaczające się swoistą estetyką,
adekwatne do okoliczności."
- ...ułatwiłby nam życie!

Ale ponieważ nie wszyscy znają tę definicję, puszczają w ruch swój język ...lub palce na klawiaturze.

A  to język jest naszym największym zdrajcą!
Niektórym się wydaje, że słowo uleci w przestrzeń, zostanie zapomniane, takie NIC.
Nie! Nie!
Język, uruchamiany przez nasze myśli, jest największym zdrajcą.

... A kosi..., jak ostra kosa!

Coś o tym wiem.

niedziela, 9 lipca 2017

Korek

Potrafię wlać olej do silnika samochodowego, nawet sprawdzić jego poziom
i ocenić czy nie należy uzupełnić... 

A "oleju" do swojej głowy wlać nie umiem!

Wczoraj napisałam, że słyszę jakieś "zgrzyty", ale nie udało mi się tego tekstu
skopiować z notatek. Pomyślałam, że skoro jest opór to nie należy go upubliczniać.

Może dzisiaj jest właśnie ten czas, kiedy macie się dowiedzieć co myślę...

Wiele dni pracowałam nad wystawieniem części tego co robię na Art Jarmarkiem
na Nikiszu.
Dla niewtajemniczonych - to słynna, śląska impreza z tradycjami.
Ponieważ promowane jest tam rękodzieło, z naciskiem na "dzieło", Olga
zachęciła mnie do pokazania cząstki mojej twórczości, tej ceramicznej.

Przygotowałam się do tego wydarzenia bardzo dobrze.
Zarówno pod względem logistycznym jak i merytorycznym, ...ale również
psychicznym, bo miałam nadzieję, że to będzie optymistyczny dzień.

Pierwsza pani, która podeszła do naszego stołu i zobaczyła moje wisiory,
zastanowiła się głośno:
- Jo by kciała taki rzymień, bo mom serduszko do zawieszynia..

Nie zareagowałam, chociaż w pierwszej chwili pomyślałam, że mogę jej
wypiąć jakiś rzemień z kompletu.

- Za jaką cenę chce kupić ten rzemień? - pomyślałam - Za 2,-zł?!

Zignorowałam ową klientkę i z podziwem przyglądałam się jak Olga
wyplata wianki...
Zapytałam czy mogę zrobić taki według jej wskazówek. Zgodziła się!

Mistrzyni uwiła 3-4 wianki, a ja mocowałam się uparcie ze swoim pierwszym...

- To, że pozwoliłaś mi to robić uratowało mnie przed ucieczką stąd już po
godzinie - powiedziałam Oldze.
- Regulamin mówi, że przed 18-tą nie wolno opuszczać miejsca wystawy!
- Jestem ranna!!! - miałam już wtedy skaleczony opuszek kciuka - Wypuściliby mnie
z radością!

Pożartowaliśmy trochę, oceniliśmy sens przyjazdu na Nikisz i zadałam Oldze
pytanie:
- Ile może kosztować maszyna do waty cukrowej?
- Chyba z 50,- zł... Na allegro... - Ale po co pytasz?!
- Bo widzę do waty kolejkę... Może powinnam sprzedawać watę cukrową?!
- TY! NO, PROSZĘ CIĘ!!!




Ps. To ja już nie wiem co robić...
Powiedzcie mi gdzie jest korek do mojego mózgu, żeby wlać do niego olej, bo ja nie wiem!

czwartek, 6 lipca 2017

Pomysł

Wróciłam zmęczona do domu.
Wyszłam na balkon, żeby sprawdzić czy moje rośliny nie potrzebują wody i zobaczyłam płynące
po niebie chmury, oświetlane przez księżyc.


Zagapiłam się na ten widok i pomyślałam o jakimś wehikule, który mógłby mnie czasami przenosić w kosmos...
Na pewno nie zabierałabym w tę podróż telefonu!

Po kilku rozmowach w ostatnich dniach, mam po prostu ochotę oderwać się od Ziemi. 
Za głupia jestem na naszą planetę i tyle...

Dopadła mnie nawet niechęć do czynności oczywistych, jak np. suszenie włosów po myciu.
Wolę pisać "plaster" i zerkać na wschód słońca...
Mam nadzieję, że za kilka godzin mi to przejdzie i psychicznie wrócę na Ziemię...

wtorek, 4 lipca 2017

Pytanie

Od dawna zastanawiam się nad pewnym fenomenem...
Mówiąc ściślej, nad zdolnością lub wręcz talentem niektórych osób.
A jeszcze ściślej, nad umiejętnością przekonywania świata o swojej doskonałości.

Jestem dosyć dobrym obserwatorem i widzę możliwości innych w dość krótkim czasie.
Jednak zauważam też, że talent, zdolności, pracowitość... nie idą w parze z mocą tzw.
"sprzedania się".
Zadziwia mnie to, że człowiek niepotrafiący wykrzesać nic z siebie żyje kosztem tych, którzy są twórczy....
Przykładem mogą być architekci, konstruktorzy, projektanci, literaci, muzycy, plastycy,
...nie wiem jak nazwać mistrzów kulinarnych i innych "wymyślaczy".

Piszę o tym, bo przegadałyśmy wczoraj z koleżanką temat zdolności kreowania siebie na "artystę", "twórcę", "projektanta" itp. Oczywiście, cudzym kosztem.
Dla mnie jest to fenomen osobowości!
Nie chcę go naśladować, ale szczerze podziwiam.

Ps. Zupełnie przypadkiem zobaczyłam piękne zdjęcie baletnicy...



Przyjrzałam mu się dokładniej i zobaczyłam coś, czego nie widzi zwykły odbiorca - to jest prawa
stopa.

Później ukazały mi się następne zdjęcia - stóp baletnicy... 




Ktoś, kto sprawia, że widzimy świat piękniejszym oddaje NAM coś, co boli, brudzi lub wymaga intensywnego myślenia, zabiera cenny czas...

Ale może warto...

poniedziałek, 3 lipca 2017

Poznać myśli...

Czasami chcielibyśmy wiedzieć co myślą inni...
Mam wrażenie, że nie jestem w tym odosobniona.
Dziś chciałabym wiedzieć co myślą agenci nieruchomości, którym mówiłam
jakiego mieszkania szukam.
Przez 1,5 roku pytana co jest moim priorytetem, odpowiadałam:
- Widok na niebo, po pierwsze...
Później wymianiałam inne cechy, ale nie wiem czy dalej słuchali.

Niektórzy pośrednicy dawali mi do zrozumienia, że jestem nieco stuknięta.
Ich drwiące uśmiechy niejednokrotnie powodowały, że myślałam o zrewidowaniu swoich oczekiwań... Jednak nie zrezygnowałam z marzeń!

Chciałabym zobaczyć ich miny na widok tych obrazów, które teraz oglądam z okien...
Uparłam się na takie miejsce życia. I mam!



Nie poddawajcie się w realizacji planów!
Czasami trzeba czekać, długo czekać... i chwilami, rzecz jasna, popada się w zwątpienie.
Ale warto być cierpliwym i nie sugerować się pytaniem co ktoś o naszym marzeniu myśli.