czwartek, 26 października 2017

Hermenegilda

Czasami czujemy jakiś ciężar przeszłości...

Nie chcę wdawać się w szczegóły dziedziczenia, bo nie o to mi dzisiaj chodzi.

Dawno, dawno temu dostałam posadę urzędniczki w Katowickim UM.
Musiałam mieć kontakt z najwyższą Urzędniczką, poza prezydentem miasta.
Owa pani pozostanie w mojej pamięci jako góra lodowa...

Po jakimś czasie zapytałam o nią dziewczynę, która była jej "prawą ręką":
- Dlaczego jest taka wyniosła, niedostępna, zimna?!
- No, tak jest. Wszystkich stawia na baczność.
- Dobra, nie będę cię wypytywać, bo jesteś wobec szefowej lojalna i nie chcę
tego naruszać.
- Dzięki! Ale zdradzę ci jednak jej sekret. Pani Herna ma kompleks imienia.
- No, Hermenegilda to raczej niepopularne imię... - odpowiedziałam
- Kiedyś, na imprezie ktoś, kto za dużo wypił zadał jej pytanie o imię.
- ...Odważny.
- Powiedziała, że urodziła się w 1941 roku, w czasie wojny.
W Katowicach byli tylko niemieccy urzędnicy. Ojciec tak się cieszył z urodzin
córki, że pił na umór... Do ewidencji ludności wszedł pijany i zarejestrował
swoją córeczkę pod imieniem Hermenegilda, śmiejąc się przy tym do łez.

No i z żartu zrodził się dramat....

środa, 25 października 2017

Porażka

Dokładnie rok temu opowiedziałam Wam o moim doświadczeniu w leczeniu krtani.
Mam z nią problem do tej pory, ale już nie stosuję metody, jaką wymyśliłam kilkanaście lat temu.

Rozchorowałam się wtedy na dobre.
Ponieważ od dzieciństwa moja krtań odmawia współpracy, straciłam głos. Po tygodniu otoczenie zbuntowało się czytaniem z ruchu moich ust i wysłało mnie do laryngologa. Lekarka badanie zakończyła słowami:
- nie wiem czy pani kiedykolwiek odzyska głos...
- Uuuuu... chyba nie jest dobrze - pomyślałam
Zaleciła mi jono.. czy jontoforezę. Chodziłam potulnie na zabiegi.
Nie przyniosły spodziewanej poprawy.
Ktoś mi powiedział, że prawdopodobnie mam za suche powietrze w mieszkaniu i powinnam wieszać na kaloryferach mokre ręczniki... No i spać w skarpetkach frotowych.

Wieczorem włożyłam takie skarpety, chociaż nie widziałam związku z krtanią... i obok łóżka postawiłam czajnik bezprzewodowy.

Postanowiłam zastosować drastyczne nawilżanie, czyli gotowałam wodę. Wieczko było otwarte, żeby czajnik nie wyłączał się co chwilę.

Kiedy w sypialni było pary tyle ile w kuchni przed świętami wyłączyłam czajnik i zasnęłam.

Rano zrobiłam sobie herbatę i o mało nie zwymiotowałam. Taka była ohydna...
- co za świństwo wodociągi wpuściły zamiast wody!!!
Na szczęście miałam wodę mineralną...

Z czajnika z wodą wylałam ...frotową skarpetkę! 
Coś okropnego!

Porażki są nauką, szkołą nawet... Nie traktujcie ich inaczej :)


sobota, 14 października 2017

Marzenie

Jest już prawie rano, ale nie szkodzi...
Napiszę o tym co wymyśliłam w wannie, w ciepłej pianie.
Otóż wymyśliłam siebie w jakimś niebanalnym pomieszczeniu, w centrum
miasta, na trasie turystów odwiedzających Śląsk...

W owym lokalu byłoby przytulnie.
Z pewnością stałyby miękkie fotele, przy okrągłych stolikach... Na stolikach
leżałyby książki, do wglądu. Na ścianach wisiałyby obrazy, obrazki, grafiki,
fotografie. W gablotach byłaby artystyczna biżuteria dla nietuzinowych pań
i spinki do koszul dla panów..
A rzeźby w korze byłyby wszędzie. Stojące, wiszące... wszelkie!
Ceramika, tak ignorowana, w naszym klimacie, stałaby się w tym miejscu
zauważona i doceniona.

Masowa produkcja miałaby w tym lokalu absolutny szlaban!

- Hmmm.... - myślę o wycieczkach ludzi, którzy błąkają się po gliwickiej
starówce i czuję, że nie satysfakcjonuje ich zapiekanka z pieczarkami na rynku....

Owszem, mają kilka punktów, które są na trasie zwiedzania, ale nie sądzę,
żeby z nich skorzystali...

Byłam kiedyś turystką i doświadczyłam potrzeby posiadania owocu twórczości
nacji, którą odwiedziłam.  I myślę, że to jest normalne.

Reasumując:
- Marzenia się spełniają
Ps. Jeśli "uśmiechniesz się" do decyzyjnej osoby
- Nie wolno rezygnować z marzeń.
Ps. Bo jest możliwość, że mogą się spełnić
- Jeśli nie JA to kto?

Do dzieła!





czwartek, 12 października 2017

Bumerang

Chyba miesiąc temu zadzwoniła do mnie znajoma, z którą nie miałam kontaktu od kliku lat.
- Chciałabym wpaść do twojej pracowni.
- Zapraszam! - ucieszyłam się, że zadzwoniła.
- Wiesz, moja siostra jest chora na stwardnienie rozsiane i stowarzyszenie organizuje licytację
prac na rzecz.... - wiedziałam o co chodzi...
- Ewa, nie ma problemu, dostaniesz coś ode mnie, spoko.
- Nawet jak przekażesz mały obrazek to zaowocuje....
- Przyjedź, wybierz sobie co chcesz...


Pierwsza próba spotkania nam nie wyszła, ...nawet nie pamiętam z jakiego powodu,
ale wczoraj udało nam się zgrać terminy i Ewa przyszła do mojej pracowni.

Po zaproponowaniu kawy i herbaty, z półki zdjęłam dwa obrazki i po akceptacji Ewy
wypełniłam certyfikaty oryginalności.
- Dorota, dziękuję w imieniu siostry. Dobro wraca. Zyskasz nowych klientów.
- Ewciu, ...niech tak będzie! - uśmiechnęłam się.

Opowiedziała mi o problemach jakie dopadają jej siostrę... Ile musi płacić za rehabilitację...

Pogadałyśmy o życiu chyba przez godzinę.
To był dobry czas, potrzebny i mnie i Ewie.

Jak już zostałam sama przez głowę przegalopowało mi wiele rozmów o potrzebach,
o niedostatku, o jakimś dziwnym zakręcie tego co robimy, jakby bumerangu...



.....................................................................................................................................

Nigdy nie zapomnę słów Mojej Siostry, kiedy wciskała mi do ręki "gruby" banknot i mówiła:
- Bierz! Daję, bo nie mam...






poniedziałek, 9 października 2017

Uczę się...

Obudziłam się wczoraj razem ze słońcem...
Jak zobaczyłam niebo za oknem pomyślałam, że podzielę się nim z Wami i zrobiłam zdjęcie.

Zwykle, rano zaglądacie do mnie i zostawiacie znak lajkiem lub komentarzem.
Bardzo się z tego cieszę i daje mi to motywację, żeby wstać i żyć.
(Bardzo dziękuję!)

A wczoraj cisza... Nie było nikogo.
- Nikt mnie nie lubi
- Nudzę wszystkich tymi swoimi świtami...

Upływały kolejne godziny i doszłam do wniosku, że trwa jakiś bunt przeciwko moim
zdjęciom...
- No jak? Jaki bunt, kto by zbuntował taką ilość osób? - otrząsnęłam się w końcu i doszłam
do wniosku, że jestem zablokowana przez fejsa...

W oczekiwaniu na wodę w wannie obejrzałam dokument o zagrożeniach z sieci.
- Ha! Mają mnie! Kontrolują to co się ogląda i pogrozili mi palcem!

Nie było mi do śmiechu.
Poprosiłam koleżankę, żeby sprawdziła co widać na mojej osi czasu.
- Kot
- O! Faktycznie nie widać tego co wrzucałam ostatnio... Hmmm...

Zaczęłam kombinować...
Wymieniałyśmy sms-y. Byłam bezsilna.
- ...Sprawdź jeszcze raz, bo nie będę miała dostępu do bloga.

To mnie rozwaliło!
Zacisnęłam zęby i z uporem maniaka szukałam wyjścia z ..."więzienia".
- Skoro komuś zależy na czytaniu "Plastra", to zrobię co w mojej mocy,
żeby wrócić "do siebie".

- JEST! - przeczytałam w końcu :)

Okazało się, że chcąc udostępnić tylko jednej osobie ciekawą stronę,
ograniczyłam dostęp wszystkim pozostałym znajomym...
Naprawiłam.
Uczę się... Uff...

Mam jeszcze sporo do nauki, w innych dziedzinach.
Ale o nich może jutro :)

piątek, 6 października 2017

Walizka

Wczoraj, w czasie pracy, wysłuchałam sztukę Juliusza Machulskiego "Next-ex".
Polecam gorąco!

Jedno zdanie przeorało mój mózg... -
"Dziecko jest jak walizka - znajdziesz w niej tylko to, co wcześniej tam włożyłeś"



- Hmmm.... - pomyślałam o sobie, jako dziecku...

Cytuję z: http://polskaszkola.accrington.pl/index.php/pl-pl/o-nas/uczniowe/osiagniecia/osiagniecia-2016-2017/item/9-dziecko-jest-jak-walizka-znajdziesz-w-niej-tylko-to-co-wczesniej-tam-wlozyles

W jaki sposób pomóc dziecku w okresie dorastania?
- pomóż mu zrozumieć, co się z nim dzieje: opisuj i nazywaj zmiany, jakie zachodzą w organizmie i psychice dziecka;
- pytaj o jego potrzeby;
- mów o swoich oczekiwaniach;
- rozmawiaj i słuchaj, zamiast oskarżać, oceniać i atakować (np. W jaki sposób mogę ci pomóc w problemach z chemią?);
- zrezygnuj z kazań i opisz konkretny problem i Twoje uczucia z nim związane (np. Jestem zła, bo obiecałeś mi, że posprzątasz pokój, a nie dotrzymałeś słowa);
- pokaż, że interesuje Cię jego świat, że chcesz być na bieżąco z jego radościami i smutkami;
- jeśli musisz dziecku czegoś odmówić, to wyjaśnij mu powody swojej decyzji, wysłuchaj jego argumentów i poszukajcie wspólnego rozwiązania;
- rozmawiaj, proś i dawaj wybór, zamiast stosować zakazy, rozkazy i nakazy (np. Chciałbym, abyś posprzątał swój pokój. Zrobisz to dzisiaj czy jutro?);
- zamiast karać, wyciągaj konsekwencje (np. Skoro spóźniłeś się na obiad, to musisz go sobie teraz sam odgrzać);
- doceniaj pozytywne zmiany zachodzące w Twoim dziecku, dzięki temu poczuje się doceniane i ważne, nie ignoruj i nie pomniejszaj problemów, żalów i smutków nastolatka - dla niego są one naprawdę ważne, buduj w swoim dziecku niezachwiane poczucie, że zawsze może na Ciebie liczyć.
Aleksandra Musielak"

Mój komentarz:
- Bez komentarza!

niedziela, 1 października 2017

Sen

Śniło mi się, że znalazłam dwa banknoty o nominale 100.000,-zł (słownie: sto tysięcy złotych)... Były w tonacji różowej.
Na dodatek przypięte to sznura pereł, również różowych.
Kolor różowy nijak się ma do moich preferencji kolorystycznych, no trudno...

W pierwszej chwili byłam przeszczęśliwa, że trzymam w dłoniach taki skarb,
ale potem pomyślałam:
- Przecież nie mogę tych pieniędzy wydać! Nawet zwykłych zakupów nie mogę zrobić,
bo nikt nie będzie mógł wydać mi reszty...
- Na konto też nie mogę wpłacić, bo zaraz zacznie się śledztwo skąd mam taką kasę...
Nikt mi nie uwierzy, że znalazłam.

Oglądałam różowe banknoty, sprawdzałam czy nie są zwykłym wydrukiem i w końcu
stwierdziłam, że papier i grafika na nim jest tak szlachetna, że muszą być prawdziwe.

- Pójdę do kasyna, żeby przegrać 1.000,-zł. Niech wydadzą mi 99.000,- zł w 100-złotówkach.

Ha!
Pomysł genialny, na pierwszy rzut oka, bo w takich miejscach nie pytają o pochodzenie pieniędzy.



Ale, po ruszeniu wyobraźnią, doszłam do wniosku, że taki krok mógłby skończyć moje życie przed czasem... A mam jeszcze trochę do zrobienia.

Różowe perły z niezwykłymi różowymi banknotami włożyłam do szarej koperty i odłożyłam na przyszłość.

Ps. Szkoda tylko, że nie pamiętam gdzie!