czwartek, 26 kwietnia 2018

Fragment mojego snu...

Mieszkałam w wielkim apartamencie, w starej kamienicy.
Pokoje były ogromne...
W jednym z nich nocowała moja koleżanka.
Zauważyłam, że chce wyjść z domu prawie naga. Była tylko w figach.
- Nie możesz tak wyjść na miasto! Jesteś goła!
- Zasłonię się - odpowiedziała ze smutkiem.
- Weź jakąś kasę z mojej portmonetki i kup sobie coś.

Do mieszkania wchodzili ludzie, których znałam. Byli kiedyś sławnymi osobami.
Cieszyłam się, że widzę ich po latach. Oni byli szczęśliwi, że znowu  są uwielbiani.
W moim apartamencie był niesamowity rozgardiasz...

Nagle zobaczyłam przyglądającą się temu, skuloną, nadal prawie nagą koleżankę.
Siedziała na swoim łóżku i jadła kanapkę.
- Smakuje ci to?! - zapytałam ze zdziwieniem, bo gryzła tabliczkę czekolady
posmarowaną białym serkiem...
- Bardzo...  - odpowiedziała zapatrzona w gości.

To, oczywiście, fragment mojego snu.
Real jest odwrotny.

Ale może i lepiej?