poniedziałek, 12 lutego 2018

Akumulator...

Kilka dni temu, po zrobieniu zakupów, ładowałam torby do auta.
Zanim wsiadłam zobaczyłam obok siebie młodego mężczyznę...
- Czy mogłaby mi pani pomóc?
Byłam zdziwiona pytaniem, bo nie wyglądał na żebraka. Był dobrze ubrany, zadbany...
- W czym mogę panu pomóc?
- Rozładował mi się akumulator i proszę, żeby pani pozwoliła mi odpalić od swojego.
- Ale ja nie mam kabli!
- Ja mam!
- OK!
Wycofałam, żeby stanąć jak najbliżej jego samochodu, ale jak rozwinął kable, przez okno
powiedziałam mu, że są za krótkie i nie damy rady.
- Musi pan wypchnąć auto, żebym mogła podjechać do pana z przodu!
Na parkingu było ciasno. Co chwilę ktoś wyjeżdżał, ktoś wjeżdżał.
- Chłopaku, nie mogłeś trafić gorzej... Wybrałeś sobie do pomocy kobietę, a mężczyźni
tu kotłują się jak w ulu... - pomyślałam.
Ale przecież powiedziałam, że mu pomogę, więc nie mogłam zwiać.
Chłopak poprosił jakiegoś faceta, żeby wypchnął z nim auto na miejsce zakazane do
parkowania. Podjechałam dosyć blisko.
- Mam wyłączyć silnik? - zapytałam.
I widząc zakłopotanie w błękitnych oczach przystojnego blondynka oraz to, że powtarza moje
pytanie kolejnemu mężczyźnie, zaczęłam się po prostu śmiać.
On tego nie widział, bo nie chciałam robić mu przykrości.
- Tak, proszę wyłączyć silnik - ...dowiedział się.
Wyszłam z samochodu, żeby mu otworzyć klapę mojego silnika i zapytałam:
- A pan wie jak to zrobić, bo ja nie.
- Tak, chyba tak...
- Plusy, minusy... da pan radę?
- Spróbuję...
Okazało się, że kable mają tylko ok. 1,5m długości, więc kilka razy ustawialiśmy się tak,
żeby w końcu sięgnęły celu.
- Ufff.... udało się!
Po chwili jeden odpadł, chłopak go złapał, ale przywarł w nieodpowiednie miejsce i ...zaiskrzyło.
Wstrzymałam oddech.
Spojrzałam na kilku facetów, którzy przyglądają się sytuacji. Z pogardą na bezczynność i ciekawość
rzuciłam wzrokiem na taksówkarza, który stał przy swoim wielkim aucie, tuż za mną, i trzymał
ręce w kieszeniach.
- Wkręcają mnie...
Zacisnęłam zęby i udałam, że wiem co robię
- A ten mój akumulatorek nie jest za słaby dla pana beemy?
Moja "żabcia" miała zasilić sportowe BMW...
- Nie, proszę tylko odpalić.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce, ale bez wiary, że operacja się uda.
Pomyślałam tylko, że będę kolejną ofiarą techniki.
Odpaliłam silnik.
BMW też za moment zaturkotało.
- Bardzo pani dziękuję - po chwili chłopak ukłonił się przy drzwiach mojego auta.
- Niech pan chwilę pogazuje, żeby się podładował...
- Nie, ważne że zapalił. Dziękuję!
Odjechał.
Mężczyźni poszli w stronę swoich aut.
Ja zawróciłam i wyjechałam z "areny".

- Może to był pretekst, żeby mnie okraść - pomyślałam po kilkunastu minutach...
- Nie, no mam torebkę, portmonetkę... Wszystko mam! Byłam przed chwilą na poczcie
i wiem, że nic mi nie zginęło!

Nie wiem, dlaczego ten młody człowiek wybrał mnie do rozwiązania problemu
z akumulatorem skoro mógł poprosić jakiegoś mężczyznę....
Może bał się ośmieszenia?
Nie wiem i nigdy się nie dowiem...

Ps.
- A może mnie były potrzebne te oczy przepełnione nadzieją i zaufaniem?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz