Chyba mam od kilku dni urlop...
Nie robię nic z czego się utrzymuję. Nie mam siły, nie mam ochoty, nie mam motywacji.
Czuję się źle, bo bezwładnie jak korek na wodzie!
Jedynym pocieszeniem jest to, że moje prace się sprzedają.
W południe zadzwonił pan z galerii, że ma dla mnie pieniądze za kilka
obrazków i chciałby, żebym je odebrała jutro, bo to koniec roku.
Oczywiście, że się cieszę! Malowałam jesienią jak szalona...
Pewnie nie pozwoliłabym sobie na ten "urlop", gdybym była w pełni
zdrowa i sprawa mieszkaniowa szła zgodnie z planem. Ale cóż?
Może właśnie tak ma być. ...Żebym nabrała siły i pomysłów na dalszą pracę?
Właściwie to kilka dni wolnych przysługuje każdemu...
Na prawdziwym urlopie byłam ...aaaa, nie napiszę, bo nie uwierzycie.
Pamiętam tylko, że wtedy miałam krótkie włosy i ważyłam trochę więcej.
Zima dla mnie nie jest sezonem wypoczynkowym, raczej czasem przetrwania do wiosny.
Może właśnie potrzebuję tego "nicnierobienia", żeby z całą mocą wystartować jak przyroda?
A może ja jestem rośliną?!
To masz szczęście, że taki mamy klimat ;) W innych miejscach globu nawet nie miałabyś szans na przerwę :D
OdpowiedzUsuńhahahaha...
OdpowiedzUsuń