Biegłam na pocztę, ale na moment zwolniłam, bo zobaczyłam "siebie"
sprzed wielu lat...
Na przeciwko mnie, wolnym krokiem, szła młoda kobieta. Miała może 35 lat.
Ubrana była w elegancką sukienkę, taką w moim stylu, beżowo czarną.
Buty miała z wysokiej półki... Na niewielkim obcasie.
Włosy nie za długie, praktyczne... ale kobiece.
- Jakaś "wysoka" urzędniczka - pomyślałam - Może menadżerka, której
podnoszą wymagania i straszą zwolnieniem jak nie zrobi planu.
Spojrzałyśmy na siebie z jakimś podziwem...
Ona smutnym wzrokiem ogarniała moje dżinsy i koszulę, a ja z podobnym
smutkiem patrzyłam na jej ubranie.
Nie było w jej oczach współczucia. Właściwie mogłabym powiedzieć,
że przyglądała mi się z nutką zazdrości. ...Mnie, kobiecie dużo starszej.
Minęłyśmy się w końcu i poczułam zapach jej drogich perfum.
Szłam na tę pocztę i myślałam, że kiedyś byłam taka sama...
Elegancko ubrana, pachnąca i myśląca o tym jak przetrwać.
Teraz też myślę jak przetrwać, ale w luźnych ciuchach i lżejszym
zapachu perfum :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz