Nie pamiętam jak zareagowałam na fakt, że mam brata, bo miałam wtedy niespełna 3 latka...
Ale doskonale pamiętam noc urodzin mojej siostry.
Wstałam nad ranem, żeby pójść do łazienki.
Drzwi na korytarz były otwarte, a Mingo (nasz pekińczyk) siedział przestraszony
w przedpokoju.
Rodziców nie było, co oznaczało, że pojechali na porodówkę.
To była chłodna noc... jak to w listopadzie.
Zabrałam psiaka do swojego łóżka i próbowaliśmy zasnąć. Nie było łatwo...
Wreszcie do domu wrócił ojciec.
- Macie siostrę! - oznajmił szczęśliwy w progu.
Obudziłam Jacka, wycałowałam psa i zasnęłam kamiennym snem na ok. 2 godziny,
bo na 8-mą miałam do szkoły.
W klasie ogłosiłam, że mam siostrzyczkę.
Nie było już mowy o klasówkach, kartkówkach czy przepytywaniu tego dnia.
Dziewczyny załatwiły u nauczycieli zwolnienie z wszelakich działań doprowadzających
nas do stresów.
28.11.1979r był świętem nad świętami!
Fajerwerków tylko nie było ...bo nic wtedy nie było.
A ja miałam maleńką SIOSTRZYCZKĘ! Ha! :)
I mam ją cały czas... NAJLEPSZĄ z sióstr.
Kasiu, kocham Cię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz