czwartek, 23 listopada 2017

Włosy

Z Lidką miałyśmy zawsze świetny kontakt, chociaż różniłyśmy się diametralnie.

Wpadła do mnie bez zapowiedzi, wściekła na swojego męża...
- Całymi dniami pracuje! Wraca zmęczony! Firma jest ważniejsza ode mnie! ...
I wymieniła jeszcze kilka argumentów na to, że jest w totalnym stresie.

Słuchałam z uwagą tego co mówi, ale te doświadczenia były mi wtedy obce.
Lidka była młodą mężatką.

- Lidziu, może zrobię ci nową fryzurę? Poczujesz się lepiej....

Nie namyślała się nawet przez minutę, jak usłyszałam zgodę.
Z mojego domu wyszła inna kobieta... Zadowolona ze swojego wyglądu,
promienna. Ciągle wkładała palce w swoje, lekko skrócone włosy, bo poczuła się
atrakcyjna.
Rozstałyśmy się jak skuteczny terapeuta z zadowoloną pacjentką :)

Ta sytuacja miała miejsce ok. 30 lat temu....

Zarażona entuzjazmem mojej przyjaciółki, w stresowych momentach, brałam
nożyczki i sama robiłam sobie nową fryzurę.
- Skoro to działa, to czemu nie? - myślałam

Na szczęście, te totalne kryzysy, nie dopadały mnie zbyt często, ...bo byłabym łysa!

Jednak przez wiele lat miałam włosy raczej krótkie...

Ktoś, kiedyś, kiedy miałam włosy już dosyć długie, powiedział że powinnam ściąć,
bo pani prezes-jakaśtam ma krótkie włosy i wygląda świetnie.
Przejęłam się tą sugestią. Uznałam, że wyglądam źle i powinnam wrócić do starego
zwyczaju cięcia włosów co miesiąc.
Wieczorem, rozżalona na cały świat chlasnęłam włosy na wysokości ramion, a
następnego dnia usłyszałam:
- Myślałem, że będzie lepiej....
To był jeden z momentów, kiedy wstępuje w mnie Hiszpanka. Ooooo, było gorąco!

Dzisiaj już nie chcę stresu leczyć nową fryzurą.
Nie sugeruję się też opinią innych na temat moich włosów.
Ścinam kiedy chcę, farbuję sobie kiedy i jak chcę....

Ale wczoraj mi nie wyszło!
Moje włosy mają RÓŻOWĄ poświatę... Ałaaaa....



Ps. Do następnego farbowania włosów nie udzielam się towarzysko!

2 komentarze: