piątek, 15 grudnia 2017

Do dzieła, Kochani

Pracuję w branży, która jest ostatnim ogniwem w łańcuchu pokarmowym...

Słyszę lub czytam miłe komentarze, ale nimi trudno zapłacić rachunki.
Nie poddaję się i ciągle wierzę w ludzi, którzy mają potrzebę posiadania
czegoś co stworzyłam.
Nie o moich problemach chcę dzisiaj napisać.

Zrobiłam małe zakupy w Biedronce i pakowałam tę cebulę, ziemniaki
i papier toaletowy do auta na parkingu.
Kątem oka widziałam zbliżającego się mężczyznę...
- Niech nie podchodzi, bo go tylko zdołuję - pomyślałam

Od czasu jak jakiś obszczymur rzucił we mnie kapslami z piwa,
obiecałam sobie, że nie będę wspierać leni żerujących na innych.
W ostateczności zadawałam pytanie:
- Pan, mężczyzna prosi kobietę o pieniądze?! Nie wstyd panu?!

Ale moja taktyka zawiodła jak zobaczyłam twarz faceta, który
do mnie podszedł...
- Przepraszam panią, ale proszę mnie wysłuchać. Nie będę ściemniał.
Kilka dni temu wyszłem z więzienia... Nie mam za co żyć. My może pani
dać mi parę groszy?
- Gdzie pan mieszka - zapytała właściwie bez sensu, bo mnie to nie interesowało,
ale chciałam chyba usłyszeć czy się nie zająknie...
- Tu, niedaleko, na Kozielskiej, koło skrzyżowania ze światłami.

Niewiele myśląc wysypałam mu na dłoń wszystkie drobne, jakie miałam.

Jeśli mnie okłamał to życie mu odpłaci...
Ale jeśli, rzeczywiście, nie ma na chleb, to może przeżyje dzięki moim drobniakom
kolejny dzień.

Myślimy o nadchodzących Świętach.
O cudnym czasie.
Planujemy co upiec, ugotować, w co się ubrać...
Pewnie na stole wigilijnym będzie nakrycie dla przypadkowego gościa...

Oooo... znam ten pic!
Szukajcie potrzebujących, biednych i tych, którzy nie mają nadziei na godne
świętowanie urodzin Jezusa Chrystusa.
I to już!

Wierzę w Was, moi czytelnicy "Plastra z opatrunkiem"... i wiem, że nie piszę w próżnię.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz