sobota, 16 grudnia 2017

Ona i on na zakupach...

Pojechałam wczoraj do sklepu zoologicznego po ziarenka i kolby dla moich papug.
Sklep jest na terenie supermarketu, więc w drodze do niego minęłam między innymi
miejsce z masującymi fotelami.
Wiem, że należy wrzucić do automatu jakiś pieniądz, żeby fotel zadziałał.
Nie wiem jaki, ale chyba nie mały, bo nie widziałam nigdy osoby korzystającej
z masażu.
Kupiłam to co chciałam i znowu minęłam mężczyznę siedzącego w "cudownym"
fotelu.
- Po co kobiety biorą facetów na zakupy?!
- Przecież od dawna wiadomo, że mężczyzna wchodzi do sklepu po konkretną rzecz,
płaci i wychodzi.


- To my, baby, latamy między stoiskami i zastanawiamy się czy może nie przydałoby
się nam na przyszłość...
- Te biedaki, spocone, bo w ciepłych kurtkach, siedzą na ławkach pod kasą i czekają
na swoje kobiety, bo chcą być dla nich "oparciem", bo zdecydowali się dźwigać zakupy...

Pamiętam mój układ z Andrzejem:
- Idę na zakupy, wrócę o ...którejśtam.
- Dobra, umówię się z Czarnym. Spotkamy się wieczorem, w domu.

To było zdrowe...

Ps. I takiego "zdrowia" w szale świątecznych zakupów życzę wszystkim. Kropka!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz