Kolejną noc spędzam przy maszynie do szycia, bo chcę uszyć sukienkę mamie.
Jestem już bliska końca, ale co rusz, opadają mi ręce, bo czuję opór...
Tkanina - jersey jest zbyt "żywotna". Szpilki za grube, Nici za jedwabne... rwą się.
Maszyna nie łapie ściegu...
Walnęłam tym szyciem i postanowiłam posprzątać mieszkanie.
Wzięłam do ręki reklamówkę, która leżała w przedpokoju kilka dni i byłam
zdziwiona, że jest cięższa od innych, złożonych wcześniej...
Wypadł mi z niej ser, o którym zapomniałam.
Jest mięciutki, dojrzały... :)
Dotykałam go przez chwilę i zastanawiałam się czym jest dojrzałość,
...bo podobno, dobry ser musi dojrzeć.
Doszłam do wniosku, że dojrzałość to miękkość w każdej strefie życia:
- w relacjach międzyludzkich
- w ocenianiu tego, co dzieje się wokół
- w cenieniu tego, że możemy usłyszeć, zobaczyć, przeczytać, poczuć...
- w chęci pomocy tym, którzy nie mają daru walki
- w zrozumieniu, że ktoś, jak ja, nie umie skończyć szycia tej sukienki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz