Za mną dobry dzień, jestem za niego wdzięczna.
Ale... nie był taki dla wszystkich.
Wieczorem, przed zachodem słońca mknęłam przez pewną wieś.
W powietrzu unosił się zapach skoszonej łąki.
Zrobiłam duży wdech, żeby nasycić się cudownym zapachem.
I o mało nie udławiłam się tym powietrzem, bo zobaczyłam helikopter,
ratowniczy... "siedzący" w zbożu.... Miał włączone światła ostrzegawcze.
(to zdjęcie jest z internetu)
Szybko zorientowałam się, że dzieje się coś złego, drastycznego...
Na mijanej posesji stał ambulans, a ratownicy medyczni nerwowo kogoś
ratowali ...w ogródku, przed domem.
Nie zatrzymałam się, bo nie chciałam dołączyć do gapiów.
Mijałam grupki sąsiadów, którzy pewnie dopingowali medykom.
- Nie pomogę... Nie znam się na chorobach, wypadkach.... Oby ta sytuacja
skończyła się szczęśliwie.- pomyślałam ze smutkiem.
Pojechałam dalej, już leśną drogą.
Poganiał mnie kierowca TIR-a, ale po kilku minutach zrozumiał, że nie jestem w nastroju
do ścigania się. Grzecznie jechał za mną i pewnie też myślał o zdarzeniu sprzed kilku
kilometrów...
Może nawet, jak ja, o wdzięczności za to, że możemy jechać drogą przez las i jesteśmy zdrowi, sprawni i ... świadomi? Nie wiem.
Ja jestem wdzięczna za ten dzień, bo był dla mnie łaskawy i miałam szczęście minąć nieszczęście...
Jestem wdzięczna TOBIE, i Tobie, i tobie... DZIĘKUJĘ za wszystko!
:)
OdpowiedzUsuń