sobota, 23 września 2017

Zmysły

Jakieś 10 dni temu kosiłam trawę ubrana w krótkie spodenki i letnią koszulkę.
Byłam zachwycona ciepłem, słońcem i letnim powietrzem...
Nieco wyrośnięta trawa stawała się cudnym, miękkim, pachnącym dywanem.
Planowałam nawet pobrykać boso, ale nadeszły deszczowe chmury i czar
prysł.
Od dwóch dni noszę zimową kurtkę i kozaki. Słowo!
Kilka dni temu zmokłam i czułam, że dopada mnie choroba.
- O! NIE! Nie teraz! - pomyślałam, chyba z ...mocą.
Z pudeł (bo ja jeszcze się nie rozpakowałam do końca, po przeprowadzce)
wyjęłam zimową kurtkę i kozaki.
- Nooo... teraz mogę wyjść z mojego, ciepłego już domku.

Nie ukrywam, że osoby ubrane "wrześniowo" wstrzymywały oddech na mój
widok...
Nie przejęłam się tym zbytnio, bo moje ciepło jest ważniejsze od czyjejś oceny
mojego wyglądu.

Nie jestem zadowolona, że lato skończyło się przed czasem.
Miałam nadzieję, że jak późno przyszło, to później odejdzie... Nie stało się tak,
jak myślałam.



Ale dzisiaj doszłam do wniosku, że paskudna pogoda nie jest barierą dla
pozytywnych wiadomości!

Nie będę Wam ich wymieniać, żeby nie nudzić.
Jednak każdy plus w dniu zapowiadającym się negatywnie jest potęgą.

Doceniajcie "maluchy".
- Te rzeczy, które sprawiają Wam przyjemność - tworzenie, czytanie, pisanie, dotykanie, wąchanie.... patrzenie.
Takie, niby małe doznania, a robią nam ...dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz