Po kilku tygodniach czekania na owoc mojej pracy galeria w Katowicach
zaprosiła mnie, bo miała dla mnie kasę.
Kaskę, raczej. ale bardzo mnie to ucieszyło.
Przed lustrem stałam dłużej, niż zwykle, bo chciałam wyglądać dobrze.
Wybierałam się, w końcu, do wielkiego miasta, gdzie królują sztuczne rzęsy...
Zrobiłam sobie jednak makijaż po swojemu, taki skromny, i szybko wyszłam
z domu.
Zanim przyjechała winda kichnęłam kilka razy.
Przed wyjściem za auta, w mieście wojewódzkim, skierowałam lusterko
na siebie....
- Ożeszjakjawyglądam?jakjakaśpacynkazapłakana....
Powycierałam się czym mogłam i poszłam po pieniądze.
- Nie przywiozła pani nic? - zapytał szef galerii.
- Nic, bo słabo widzę. Po ostatnim zapaleniu spojówek wzrok mi się pogorszył
i nie widzę wszystkiego.
- Pani Doroto, niech pani przywiezie swoje prace.
- Panie Marcinie, widzi pan jak ja wyglądam? Nie widzę nawet siebie!
- Dobrze. I ładne pani pachnie...
Ps. I co Wy na to?
No cóż...głowa do góry...i brniemy dalej...
OdpowiedzUsuńTak, brniemy dalej... :) Z głową do góry, mimo wszystko.
Usuń