wtorek, 18 kwietnia 2017

Przemoc i zniewolenie

Kilka dni temu przeczytałam artykuł o przemocy w domu.

Miałam świadomość, że takie zjawisko występuje, ale nie miałam pojęcia jak faktycznie to wygląda....
Po przesluchaniu części nagrania zamieszczonego w internecie przez pokrzywdzoną kobietę, poddałam się, bo nie mogłam tego znieść.

Na szczęście nigdy nie było w moim domu sytuacji ekstremalnych...

Co jakiś czas słyszałam o rozwodach, rozstaniach, wyprowadzkach...
Zwykle przypisywałam taką decyzję innym powodom niż przemoc.

Wiele lat temu od znajomej usłyszałam:
- Chciałam się z nim rozwieźć, a okazało się, że jestem w ciąży.
Patrzyłam na zrozpaczoną młodą kobietę, która nie jest szczęśliwa w małżeństwie.
Nie chciała mówić o relacji z mężem, ale wiedziałam że cierpi.
Zresztą nie musiała, wszyscy widzieli jak ją mąż traktuje publicznie...
Niejednokrotnie czuła się powalona jego humorystycznymi anegdotami na jej temat.

Co działo się w ich domu? Jak ją traktował, gdy nikt nie widział? Nie wiem...

Wiem, że rządał od niej rzeczy niemożliwych.
Kiedyś się przyznała:
- Rano dał mi 50,-zł. Powiedział, że na kolację zaprosił znajomych i mam przygotować coś smacznego. Kupić tę szwajcarską szynkę i coś tam jeszcze.
Wychodząc z domu dorzucił:
- Kup jeszcze szampon, bo się skończył. Tylko dobry!

Była na jego utrzymaniu, nie pracowała, prowadziła dom. Spełniała każdy rozkaz,
bo nie miała wyjścia.

Dla ludzkości tworzyli piękną parę. On przystojny, ona nietuzinkowej urody.
Zawsze ubrani w drogie ciuchy, zwłaszcza on. Ją pewnie dobrze ubierał, żeby
nie psuła jego wizerunku.

Od wielu lat nie mam z nimi kontaktu.

Nie wiem co u nich słychać, ale może lepiej że nie słyszę...
Wyłączyłam tę znajomość tak jak nagranie przemocy domowej - w którym usłyszałam jak po balu charytatywnym mąż wulgarnymi wyzwiskami kazał żonie przynieść do domu kwiatek, który jej wręczył, a ona zapomniała go zabrać.

Zastanawiam się jak to możliwe, że miłość potrafi przeistoczyć się w tyranię...

Ja, szczęśliwie, nigdy nie zaznałam przemocy, ani zniewolenia...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz