niedziela, 9 kwietnia 2017

Radość

To, że podziwiam wszelką twórczość, to wiecie. Chapeau bas!
Pisałam kiedyś o tym.
Ale zanim zostałam twórcą byłam odtwórcą...

Dawno, dawno temu dziergałam na drutach. Były to czasy kryzysu gospodarczego, więc żadna moja praca nie szła na marne. Wręcz odwrotnie, było na nią zapotrzebowanie :)
Jak to archaicznie dzisiaj brzmi...

Moi najbliżsi nosili takie swetry, że wzbudzali zainteresowanie otoczenia.

Dostałam zamówienie od przyjaciółki na sweterek dla jej synka, Łukasza.
Miał wtedy może 3-4 latka, więc roboty przy tak małej rzeczy miałam niewiele.
Odkładałam z dnia na dzień dzierganie, ale któregoś dnia usłyszłam:
- Chyba już nie zdążysz, bo jutro wyjeżdżamy na Mazury.
Znieruchomiałam...
Łukasz był wtedy moim narzeczonym, więc nie mogłam
go zawieść.
- O której wyjeżdżacie?
- Nocnym pociągiem, wieczorem.
- Ok, pa do jutra!

Wróciłam do domu, wykąpałam się, w piżamie usiadłam na łóżku i przystąpiłam do pracy.
Szło mi szybko, bo włóczka była dosyć gruba. Najbardziej pracochłonny był wzór klauna.
Ale przekładanie nitek nigdy nie sprawiało mi problemów.
Nagle zgasło światło... Nie było prądu na całym osiedlu.
- Niech to gęś kopnie!
Zaczęłam się miotać po mieszkaniu z poszukiwaniu lampy naftowej. Znalazłam!
Było już po północy, ale zdecydowałam się skończyć sweterek, żeby Łukasz miał fajny ciuszek
na wakacje.
Na ranem, zadowolona z dzieła, narzuciłam na siebie tylko kołdrę i zasnęłam.

Obudziłam się zaskoczona milionami czarnych punkcików w moim pokoju...
- O co chodzi? Co się tu stało?!

W łazience zobaczyłam siebie w lustrze. Wyglądałam jak kominiarz... Na całym ciele miałam mnóstwo czarnych kresek.

- To sadza z lampy naftowej!

Wróciłam do pokoju, żeby sprawdzić jak wygląda kremowy sweterek, który zrobiłam w nocy. Oczywiście, był brudny...
- I co teraz?!
Szybko pomyślałam, że zawiozę go Iwonce w takim stanie, w jakim jest.
Najważniejsze, że go zrobiłam. Nie obiecywałam przecież, że będzie czyściutki...

Po południu opowiedziałam przyjaciółce historię z dzierganiem przy lampie naftowej.
Prawie pękła ze śmiechu, słysząc o mojej determinacji.
Ale sweterkiem była zachwycona :)

Łukasz nosił go z dumą jeszcze przez kilka lat, bo włóczka się z czasem naciągnęła.

Powiem Wam, że każdy twórca i odtwórca cieszy się z docenienia jego pracy.
Naprawdę!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz