sobota, 27 maja 2017

Los?

Kilka dni temu, późnym wieczorem, zadzwoniła do mnie pani Ala.
Właściwie nie byłoby sensu opowiadać o tej rozmowie, gdyby nie coś co szczególnie mnie zastanowiło...

Panią Alę poznałam wiele lat temu. Trafiła do mojej pracowni, bo dowiedziała się,  że maluję na zamówienie. Przyniosła ramkę, do której chciała mieć namalowane nasturcje.

Po kilku zdaniach nawiązała się między nami jakaś bliskość.
Zaczęłyśmy rozmawiać o życiu prywatnym, o oderwaniu się od problemów, o dążeniu do swobody, o tego typu sprawach...
Moja pracownia była wtedy w innym miejscu i pani Ala była wyraźnie zatroskana warunkami wokół.
Nie miałam wtedy innej alternatywy, więc próbowałam bronić tego co mam.

Po jakimś czasie pani Ala zechciała ponownie spotkać się ze mną. Odetchnęła z ulgą, że przeprowadziłam się w czarowne miejsce i przyleciała do mnie prawie na skrzydłach.
W wygodnym fotelu poczuła się dobrze... Zrobiłam jej herbatę w starej filiżance i odniosłam wrażenie, że tego potrzebowała.
Opowiedziała mi o zamiarach przeprowadzenia się do Krakowa...
Byłam tą decyzją trochę zdziwiona, więc dopytywałam DLACZEGO?!

Okazało się, że doszła do wniosku, że ok. 20 lat temu popełniła błąd, że który teraz "płaci".

Była młodą matką, która po rozwodzie, samotnie wychowywała córkę i pracowała również w nadgodzinach.
Zwrócił na to uwagę jej szef, bo to go zaniepokoiło...

Pani Ala była wdzięczna dyrektorowi, że rozumie jej troskę o normalne dzieciństwo córeczki i pozwala jej dorabiać.
Nie trwało to długo, ponieważ szef poszedł na emeryturę.

Pani Ala nie miała już możliwości nadgodzin, bo zmieniło się kierownictwo.

Emerytowany dyrektor pojawił się w jej życiu po jakimś czasie...
- Alu, owdowiałem.

Pani Ala, wdzięczna z to co dla niej zrobił, zaprosiła go na obiad.
Potem, na następny... Później sama ugotowała, w jego domu, jak był chory...
Poczuła się odpowiedzialna za wygodę starego człowieka.
Dzieci, rówieśnicy z resztą, zapomniały o ojcu... Gotowała, prała, sprzątała duży dom, dbała o ogród... Wszystko z wdzięczności ze życzliwość.

Przyszedł czas, że prawie 90-letni pan, znalazł się w szpitalu.
Pani Ala była przy nim codziennie. Powiedziała mi, że była tą opieką bardzo zmęczona, ale nie mogła go zostawić samego.

Wtedy on, umierający...
powiedział:
- Wyjdź za mnie.
- Proszę?!
- Jeśli będziesz moją żoną to dostaniesz po mnie emeryturę!
- Ale... - pani Ala nie była zdecydowana, bo traktowała byłego dyrektora jak przyjaciela.
- Jestem chory cieleśnie, a nie umysłowo... Opiekujesz się mną ponad 20 lat! Swoją emeryturę masz lichą. Jak będziesz moją żoną, to przejmiesz moją emeryturę!

Pani Ala nie mogła się zdecydować na powiedzenie "TAK"

Następnego dnia przy łóżku chorego zastała urzędnika stanu cywilnego.

Wzięli ślub.

Niebawem jej mąż zmarł.

..............

I wtedy pojawili się spadkobiercy!
Sądy, akty notarialne...

Pani Ala zrzekła się wszystkiego, ale gorycz pozostała...

Stara się nie pamiętać o przeszłości w Gliwicach i żyje nowym mieszkaniem i ogrodem w Krakowie.

Hmm....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz