sobota, 13 maja 2017

Matka - cz.1

Wieczorem, jadąc do pracowni, zauważyłam czekającą na zielone światło panią Olę.
Wyglądała dużo gorzej niż wtedy gdy ją poznałam...

Ja również czekałam na zielone światło, ale dla samochodów, nie dla przechodniów.

Trafiła do mojej pracowni wiele lat temu z polecenia znajomego.

Przyszła, żeby zapytać czy nie mogłabym sprzedawać prac jej syna, bo on maluje,
ale nie wie jak znaleźć nabywców swoich obrazów.

Rozmawiałyśmy dosyć długo o bardzo drogim hobby, o przesyconym rynku,
o konkurencji obrazów drukowanych.... o docenieniu talentu, wkładu pacy, itp.

- Wie pani... - pani Ola wydała się zamyślona - ja też, jako dziecko rysowałam
i malowałam... - cedziła - ale mama kazała mi wybrać konktetny zawód. Wybrałam tkactwo,
ale nie pozwoliła mi mieszkać w internacie, ...i poszłam do ogólniaka.
Potem chciałam iść na studia, ale rodziców nie było na nie stać.  A średnią na maturze miałam 4,1.
W moich czasach z podobnym świadectwem każdy szedł na studia -  słuchałam żalu nowej znajomej.

Uznałam, że żaden komentarz nie będzie dobry, więc przemilczałam.

Po chwili jakby wróciła do codzienności i z uśmiechem powiedziała:
- Ale syn odziedziczył po mnie zdolości! Maluje, dużo maluje. Wszystkim podobają się jego prace. Sporo już sprzedał, ale chciałabym żeby został doceniony. Nie pragnę dla niego sławy, chcę żeby odczuł aprobatę od innych, a nie tylko ode mnie. Ja zawsze będę go wspierać we wszystkim co robi... Bo jak bym mogła nie wspierać swojego dziecka?!
-  To oczywiste, pani Olu - odpowiedziałam

Na tym nasza rozmowa się nie skończyła....

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz