wtorek, 23 maja 2017

Popularność

W wywiadzie Wacława Krupińskiego ze Zbigniewem Wodeckim przeczytałam:
cyt: "Wie pan, kiedyś bardzo mnie to bolało, ponieważ ludzie myśleli, że skoro ten facet śpiewa "Chałupy" i "Maję", to znaczy, że nie grał Czajkowskiego, Beethovena, Bacha, Karłowicza. Że nie zdobyłem 10 nagród głównych za własne kompozycje i aranżacje na festiwalach…"

Ta wypowiedź potwierdziła moje myślenie o zdobywaniu popularności.
Pewnie też nie znałabym Wodeckiego gdyby nie zaśpiewał tych przebojów...
Nie wiedziałbym, że był artystą w pełnym tego słowa znaczeniu.
Kiedyś przyznał się, że pszczółka Maja pozwoliła mu żyć na wysokim poziomie przez długie lata...

Z pewnością wielu znakomitych aktorów żyje z reklam telewizyjnych, bo etat w teatrze przynosi marne dochody. Niewykluczone, że muzycy grają chałtury "do kotleta", bo z koncertów nie mogą się utrzymać. Może teksty disco polo piszą wybitni literaci, ponieważ nie mogą znaleźć czytelników swojej twórczości? A wiem na pewno, że niektórzy utalentowani malarze zarabiają na życie malując guślarskie obrazki "na szczęście"...

Oj... mam ochotę westchnąć, że takie czasy... i doklejać 4-ty listek do koniczyny, żeby znaleźć się na tak zwanym "rynku" i z tego żyć...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz