Zaparkowałam na dużym parkingu i wysiadając z auta zauważyłam niemal biegnącego w moim kierunku chłopaka o ciemnej karnacji. W rękach trzymał granatowe pudełeczko.
- O, nie ma mowy... Nie dam się naciągnąć na żadne "perfumy" - pomyślałam i znacząco spojrzałam na handlarza.
Dostojnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi sklepu.
Kątem oka widziałam, że wyhamował i szedł już powoli, tak niby do mnie, ale zatoczył łuk i po chwili straciłam go z pola widzenia.
Nie sądziłam, że spojrzenie może mieć taką moc...
- Może ja umiem mówić oczami, a tego nie wiedziałam. Hmmm...
Nic, tylko pozazdrościć takiej "nadprzyrodzonej mocy". Chociaż wtedy trzeba bardziej uważać na spojrzenia :) mimo wszystko ciekawa historia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://coscudownego.blogspot.com/
Muszę jeszcze potrenować :)
OdpowiedzUsuń