wtorek, 11 lipca 2017

Moja eureka

Przede mną fajny dzień!
Nasza słodka Pola ma dziś drugie urodziny.
Od kilku godzin myślę o płynącym czasie i zdaje mi się, że coraz bardziej przyśpiesza...
Usłyszałam niedawno mądre zdanie:
"Przeszłość to nie przyszłość, na skupiaj się na niej" - cytuję z pamięci.
Staram się jednak pielęgnować historie, które mnie rozbawiły.

Mialam może 14-15 lat jak mama postanowiła na wakacje w Rumunii zabrać
tylko brata. Ja z ojcem musiałam zostać w domu.
Nie pamiętam tych dwóch tygodni, bo pewnie nie były wymarzonym spędzaniem
wakacji, ale nie zapomniałam prezentu jaki dostałam ze słynnej wówczas Constanty.
Była to biała bluzka z marszczeniami w dekolcie i bufiastymi rękawami, wyszywana
czerwoną nitką. Taki bałkański klasyk.
Ucieszyłam się, że będę mogła ją nosić, bo była dowodem na "światowe" podróże.
Dzisiaj śmieję się z tego, ale w ubiegłym wieku był to powód do dumy.

Wkurzało mnie jednak, że Jacek miał ładniejszą bluzkę stamtąd.
Taką prostą, bez marszczeń, haftowaną skromnie i z lśniącymi cekinami.

Mama za każdym razem zmuszała brata do ubrania owej, białej bluzeczki.
Jacek jej nienawidził. Dziwiłam się dlaczego... Była śliczna!
Żałowałam, że nie jest większa, bo nosiłabym ją codziennie.
Brat w ciągu kilku tygodni wyrósł z bluziuni, a ja ją schowałam w swojej
szafce..

Minęło kilka lat.
Urodziła się nasza siostrzyczka Kasia, rosła sobie, a mnie, obserwując maleńką kobietkę, przypomniała się biała bluzka brata...
- Już wiem dlaczego Jacek nie chciał jej nosić jako 8-9 latek! To jest, przecież tuniczka dla 2-letniej dziewczynki!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz