środa, 19 lipca 2017

Plotka...

To, że jestem określana jako "aspołeczna", już wiecie, bo kiedyś o tym pisałam...
Właściwie taka jestem, bo spotykam się tylko z osobami, które darzę serdecznością.
Takich osób jest niewiele, przyznaję.
Prawdopodobnie wynika to z chybionych znajomości.
Był czas, że drzwi mojego domu były otwarte dla każdego. Cieszyłam się każdym gościem... Słyszałam nawet zarzuty typu:
- z tobą nie można pogadać, bo ciągle ktoś u ciebie jest!
Rzeczywiście, prowadziłam tryb życia otwarty na cały świat.
Komu było źle przychodził się wypłakać.
Mogę śmiało powiedzieć, że bywałam spowiednikiem.
Kiedyś trafiła do mnie dziewczyna, z którą niewiele mnie wiązało. Opowiedziała mi o swoim problemie.
- Bożenko, dlaczego mi to mówisz?! Masz Basię, Magdę... przyjaźnicie się!
- Bo ty jesteś jak studnia.
Zatkało mnie!

Wczoraj miałam miły wieczór.
Wpadły do mnie dwie koleżanki, których nie widziałam od dawna. Jednej, nawet od bardzo dawna... Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania, bo bardzo się lubimy.
Mamy wspólny czas w przeszłości i wspólnych znajomych.
Powspominałyśmy dawne dzieje i uśmiałyśmy się trochę z przeżytych sytuacji.

Dziewczyny mają dużą kulturę i takt, więc nie przekazały mi informacji na mój temat z ust innych... Takie "studnie" :)
Dziękuję im za to...

Ale przy okazji powrotu do przeszłości pojawił się temat plotkarstwa.
Okazało się, że o jednej z moich ...gości (nie pasuje mi ten wyraz, ale nie znam żeńskiej odmiany "gościa") - krążyła rozbawiająca informacja.Wczoraj okazało się, że jest ona plotką! Rozpowszechnianą przez naszą koleżankę...

Przypomniała mi się przy tej okazji sytuacja, która doprowadziła mnie do wstydu.
W pracy, na korytarzu, Zosia pociągnęła mnie za rękaw i przystawiając dłoń do mojego ucha, wyszeptała jakąś sensacyjną wiadomość o kimś znajomym.
- Tylko nie mów tego nikomu! - zakończyła
Pamiętam tylko, że byłam zaskoczona informacją, ale treści nie pamiętam.
Oczywiście, zachowałam sensację dla siebie, bo jak nikomu, to nikomu...
Nie puściłam pary z ust nawet mojej Hani, z którą  współpracowałam 8 godzin dziennie.
Następnego dnia Hania zadała mi pytanie:
- Słyszałaś, że ...coś tam, coś tam?!!!
Nie wiedziałam co odpowiedzieć... Zatkało mnie.
- Zosia była zdziwiona, że ja nie wiem, jak ty wiesz...
Patrzyłam na nią z prośbą o litość.
- Dorota ci nie powiedziała?! - Hania zacytowała pytanie Zosi.

Myślałam wtedy, że pęknę! Słowo daję!
- TYLKO NIE MÓW NIKOMU! - zabrzmiały mi w głowie słowa Zośki...
.......
Jak się czułam możecie się domyślać.

1 komentarz:

  1. Czasami mam wrażenie, że niektórzy próbują nas sprawdzić i testują, ile można nam powiedzieć...
    Ale tylko czasami :)

    Pozdrawiam
    https://coscudownego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń