wtorek, 13 grudnia 2016

Mój tata

Kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego za nami...
Może kiedyś opiszę wspomnienia z nim związane, ale dzisiaj myślałam o moim ojcu.

Był mega nerwusem, wściekał się w mig.
Ale jak miał dobry humor był niedościgniony w żartach.

Przed wprowadzeniem stanu wojennego panował permanentny kryzys, materialny głównie.
W sklepach spożywczych na półkach stał ocet i szklanki, a w przemysłowych były tylko puste półki.
Problemem było kupienie gazety.

Tata bardzo interesował się polityką i na bieżąco chciał wiedzieć
co się dzieje.
O świcie, przed pracą, pędził do kiosku RUCH-u po gazetę. O ile pamiętam była to Trybuna Ludu... Kosztowała chyba 1,-zł. Jej nakład był wtedy tak niski, że tylko szczęściarzom udawało się
ją zdobyć. Koledzy ojca nie musieli wystawawać w kolejkach przed otwarciem kiosków, bo tata dziennik zawsze przynosił do pracy. Czytali po kolei.

Któregoś dnia nastąpiło jakieś "tąpnięcie", nie pamiętam co to było, ale wszyscy chcieli wiedzieć coś na ten temat.

(Młodym ludziom przypominam, że w 1981 roku nie było internetu!)

Wobec tego...

Mój ojciec włożył pod pachę zwiniętą gazetę i przemaszerował przed kolegami...

Konkurencja do pożyczenia była duża, więc tata wykorzystał sytuację:

- Jurek, sprzedasz Trybunę?! - krzyknął jakiś kolega
- sprzedam - potwiedził tata
- proszę - wyjął z kieszeni 1,-zł
- hahaha, nie, nie! 5,-zł proszę - do ceny gazety dodał 400% marży :)
- dobra, biorę

Szczęśliwy kolega poczuł, że został władcą wiedzy.

Nagle skoczył do ojca z pretensjami:
- TO NIE JEST DZISIEJSZA GAZETA!!!
- ale nie mówiłeś, że chcesz dzisiejszą....

Takie robił psikusy :)

2 komentarze: