niedziela, 18 grudnia 2016

Ważny sen

Przeziębienie osłabiło mnie tak, że wyszłam z łóżka dopiero po 12 godzinach.
Czułam się już dużo lepiej i przestałam myśleć o chorobie.

Jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiłam było notatka o ostatnim śnie.
Zapisałam kluczowe słowa, żeby nie zapomnieć, i napisać Wam o nim dzisiaj.
Jasne, że nie opowiadam Wam codziennie co mi się śniło, bo przecież nie ma to znaczenia,
ale ten sen dotyczył Was...

Nie wiem jak, ale znalazłam się w ogromnym gmachu. Nowoczesnym, jakby jeszcze nie wykończonym. Błyszczące windy, szerokie klatki schodowe, na ścianach nowoczesny beton...
Do jakiegoś piętra dojechałam windą, potem musiałam wejść schodami.
Nie wiedziałam gdzie idę i w jakim celu.
Szłam za innymi osobami, jakby z obawy, żeby nie zabłądzić.

W końcu dotarłam do wielkiej sali, gdzie widownia była zamontowana pod kątem ok 30 stopni.
- sala koncertowa? - zapytałam sama siebie
Nie wyglądała na tradycyjną salę koncertową, bardziej była podobna do stadionu sportowego... Dziwne było to, że "sektory" widowni były oddzielone ścianami, widzowie nie widzieli się nawzajem, a nawet nie mogli patrzeć w jednym kierunku...
Bardzo było to dla mnie bardzo zastanawiające...
- gdzie ja jestem?!
Rozglądałam się wokół.
Zwróciłam uwagę, że betonowe ściany mają bardzo jasny kolor, taką biel złamaną szarością i błękitem. Dawało to wrażenie światła naturalnego.
Nie było tam żadnych lamp!

Wiele osób już siedziało na widowni. Następne ciągle wchodziły, zajmowały miejsca na prostych, drewnianych ławach bez oparć. Wszystko było surowe, ale jednocześnie proste i czyste.
Słyszałam cichy szum rozmów.
Szłam powoli przyglądając się miejscu i ludziom. Nie wierzyłam własnym oczom, ale zobaczyłam osoby, które znam! Wymieniałam ich imiona po kolei. Byli ze znajomymi, w grupkach.
Uśmiechnęłam się na ich widok.
- przecież to są moi znajomi z fejsa!!! - krzyknęłam z radości

Podeszłam do kogoś (nie pamiętam w tej chwili imienia).
Były uściski i radość ze spotkania w świecie rzeczywistym (!)
Potem ktoś podszedł do mnie, znowu serdeczności. I tak przez jakiś czas. Wielu osób nie znałam, nie kojarzyłam ich imion ani twarzy.
Większość obserwowała mnie tylko, bez reakcji.
Niektórzy szeptali coś do osoby obok patrząc na mnie.

- czyżby oni wszyscy mnie znali?! - nie wiedziałam o co chodzi

Nadszedł czas, żeby usiąść. Znalazłam miejsce na ławce przy ścianie.
Usiadłam i poczułam że coś gniotę!
Poderwałam się ze strachem.
Na ławce leżała połowa okularów.
- czy to pani okulary - zapytałam kobietę siedzącą w pobliżu (nie kojarzyłam jest twarzy, więc bałam się zwrócić per ty)
- nie, nie! To są męskie okulary... do czytania - uśmiechnęła się uprzejmie
- no tak, czarna, gruba oprawka, mogą być męskie...
Po chwili zaczepiłam ją ponownie:
- złamałam komuś okulary, ale powinna być jeszcze druga połowa... - byłam bardzo zakłopotana i pani natychmiast zaoferowała pomoc
- zaraz znajdziemy!

Razem z przyjaciółką i jeszcze kilkoma osobami zaczęła szukać drugiej połówki czarnych okularów.
Wyparowała! Nie było.
W tym pomieszczeniu nie dało się nic ukryć...

Zostałam z połówką męskich okularów do czytania w ręce.
Było mi tak głupio, że nawet miałam zamiar podnieść ją do góry i odszukać właściciela, ale za moment miała odbyć się część oficjalna i nie chciałam robić zamieszania.

Nie było na tej sali magii gasnących świateł, bo nie było lamp!
Ponad 200 osób czekało w napięciu, żeby dowiedzieć się po co nas zebrano.

Na scenę, a właściwie na coś w rodzaju patelni, weszła kilkuosobowa grupka młodych ludzi z instrumentami.
- myślałam, że czekamy na jakiegoś słynnego mówcę, na wykład... - przeszło mi przez głowę - może na szkolenie z ramienia fajsbuka?

Szum rozmów ucichł, a zabrzmiał dźwięk instrumentów.
O! To było coś okropnego!
Nie mam słuchu muzycznego. Drobnego fałszu nie zauważam. Jednak to co usłyszałam w moim śnie nie mieściło się w żadnych normach muzycznych!
Każdy z muzyków grał według własnego rytmu i według własnej melodii...
Masakra!
Wokalistka po chwili zaczęła śpiewać coś w rodzaju "Wszystkie rybki śpią w jeziorze. Tiulala, tiulala la..."

Nie wytrzymałam tego!
- Wstałam z ławki. Zauważyłam, że inni też wstają. Wszyscy skierowaliśmy się do wyjścia.
- to nie moje klimaty... uciekam stąd!
Osoby, którym podobała się ta "muzyka" siedziały dalej na widowni, zadowolone....
Znowu zdążałam za grupką ludzi.
Włożyłam połówkę złamanych okularów do maleńkiej torebki i postanowiłam znaleźć właściciela później.
(Dziwne jest to, że miałam maleńką torebkę we śnie... a noszę tylko takie, w których mieści się wszystko)

Schodziłam za innymi po szerokich schodach i myślałam o tym czy
moim celem w tym gmachu było tylko złamanie czyichś okularów...

W pewnym momencie zobaczyłam coś w rodzaju klatki schodowej bez schodów. Postanowiłam sobie skrócić drogę skacząc na półpiętro... Żeby było szybciej.

Obudziłam się w locie... Nie wiem co było dalej :)

Cieszę się, że spotkałam niektórych z Was w moim śnie.... No i przepraszam za te okulary...






2 komentarze:

  1. Jakby tak chcieć zinterpretować znaczenie tego snu, to można by napisać książkę, heh...

    OdpowiedzUsuń
  2. interpretację pozostawiam czytającym :)

    OdpowiedzUsuń