środa, 21 grudnia 2016

Prezent

Świadoma, że gorączka zakupów przedświątecznych się zaczęła, postanowiłam ubiec tłumy
i kupić szampon do włosów, wątróbkę dla kota i apaszkę dla "przyszywanej" cioci na gwiazdkę.

Już brak miejsca na parkingu był sygnałem, że gorączka owa jest prawie u szczytu, a nie że się zaczyna.
Zaparkowałam w końcu samochód.

Z tych trzech rzeczy najważniejsza była wątróbka, więc pierwszym celem było stoisko mięsne.

Przede stały 2 osoby... Dziwne, ale cudne!
Jedna z nich za moment odeszła z zakupami i sprzedawczyni zapytała co ma mi podać.
- proszę 5kg wątróbki z kurczaka
Stałam za panią, która coś kupowała.
- cały worek? - zapytała ekspedientka
- tak, proszę cały worek - odpowiedziałam

Nagle poczułam na sobie wzrok kobiety stojącej przede mną...
Była ode mnie chyba o głowę wyższa, więc spojrzała na mnie z góry.
Podniosłam głowę i wyczytałam w jej minie:
- ja to bym do ciebie nie chciała przyjść na świąteczny obiad...
- no i całe szczęście! - odpowiedziałam jej oczami
Odwróciła ode mnie głowę natychmiast :)

Zadowolona, że to co najważniejsze już mam w koszu, poszłam po szampon.

I tu się zaczęła moja przedświąteczna "przygoda"...

- nie, nie ten zapach jest okropny, nie będzie mu się podobał - usłyszałam młodego mężczyznę
- ale czy to nie wszystko jedno?! Przecież tata myje się tanią wodą kolońską - odpowiedziała jego dziewczyna
Oooo, nie słucham tego dalej, bo już mi się nie podoba....

Wrzuciłam mój szampon do koszyka, i skierowałam się w kierunku galanterii damskiej.

Po drodze minęłam pana pchającego przepełniony zakupami kosz... Na wierzchu było ze 20 melonów, takich żółtych w siateczkach -  no owoców jakichś tam.
- z tym gościem pewnie dogadałabym się w sprawach zakupów hurtowych - pomyślałam o mojej wątróbce.

Jednak jego owoce przypomniały mi o dziale z warzywami i zachciało mi się kapusty kiszonej.
Tylko tam kupuję, bo mają bardzo smaczną.
Nad plastikowym pojemnikiem z resztami kapusty stały dwie kobiety...
- ale tu jest już tylko na dnie - marudziła jedna z nich
- wystarczy ci, weź tylko trochę - druga ją zachęcała
- ale ja nie umiem tym nabierać
Mieszała drewnianym narzędziem w wiadrze.
- to daj, ja ci nabiorę
- nie, jakoś sobie poradzę.
Jak zobaczyłam nieporadność pani nabierającej kapustę, i jak sok jej kapał na buty... stwierdziłam, że nie będę dłużej czekać, bo aż tak kapusty kiszonej nie lubię.

Poszłam dalej. Minęłam małżeństwo kłócące się o ilość jakiegoś produktu do ciasta, rozhisteryzowanego malca na podłodze, kobietę w ciąży tłumaczącą coś nerwowo nastoletniej córce, mężczyznę, który nie mógł zdecydować się na deseń na slipach...

Szłam powoli, żeby poczuć tę atmosferę...

Nie wiem.... Może powinnam zapisać się do specjalisty? :)

W końcu dotarłam na dział galanterii damskiej.
Zadzwoniłam do siostry z pytaniem czy naszej cioci- nie cioci - będzie odpowiadał taki a taki szaliczek, i uznałam, że mam dosyć tego "teatru" i jadę do kasy.

- nie, koszula nocna odpada! - usłyszałam jeszcze po drodze
- ale dlaczego?!
- bo nie, odnieś ją!

Stojąc w kolejce do kasy doszły mnie czyjeś wątpliwości:
- czy ta koszula nie jest za ciemna?
- to mogłeś wziąć tą gładką, a nie w kratkę!
- dobra, może być, będzie miał do pracy.

Kochani, zdaję sobie sprawę, że może byliście, jesteście lub będziecie w tej matni zakupów...
Nie drwię z nikogo, opisuję tylko fakty...

Sama miotałam się z tym przez wiele lat...
Bardzo chciałam, żeby prezent ode mnie był miły.
Z pewnością nie zawsze mi się udawało trafić w gust lub potrzebę danej osoby...
Jednak dziękuję, że nikt przy mnie nie okazał niezadowolenia :)

Powiem Wam jeszcze jedno, że jakbym siebie zapytała co chcę na gwiazdkę to usłyszałabym coś czego nie chcę usłyszeć...
- katamaran lub motolotnia

No! ...I dlatego nie pytam.



1 komentarz: