wtorek, 27 grudnia 2016

Sylwester

Myślicie o Sylwestrze?
Ja myślę!
Mój będzie niekonwencjonalny, taki mam plan :)

Ale były lata, że bawiłam się tradycyjnie.

No i co roku występował przed Sylwestrem ten sam problem -
NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ!

Szpilki miałam zawsze, więc o buty się nie martwiłam. Stresem była kiecka.

Przeżyłam kryzys kartkowy, w którym trzeba było mieć dużo inwencji twórczej
i umiejętności, żeby dobrze wyglądać tej nocy..

Jednak nawet w czasach, gdy nie było z kupnem ciucha trudności, ja nie miałam
co na siebie włożyć.
Maraton po sklepach zwykle okazywał się stratą czasu, bo to  co mnie się podobało,
było albo za ciasne, albo za drogie.
Zrezygnowana gonitwą za czymś oryginalnym niejednokrotnie odmawiałam wzięcia
udziału w imprezie.

I wtedy następował atak na moją skromną osobę, typu:
- Musisz być!
- Nie marudź, włóż cokolwiek!
- Jak nie pójdziesz to ja też nie pójdę - tu foch :)
- Rok temu miałaś super sukienkę, możesz ją ubrać!

- Co takiego?! Dwa razy w tej samej kreacji na Sylwestra?! Z tymi samymi osobami?! NIGDY!!!

I cóż się wtedy działo?
Ano, 30 grudnia, wyjmowałam z szafy jakąś tkaninę, siadałam do maszyny i szyłam kieckę.

Zdarzyło się pewnego roku tak, że przeznaczyłam na balową suknię zasłony...
Na szczęście były wyprane i leżące na półce, nie tak jak Scarlett O'hara... :)
I właśnie ta "zasłonowa" suknia zrobiła największe wrażenie.

Przysięgam, nigdy już nie podejmę się takiego ryzyka, nie siądę do szycia sylwestrowej sukienki
30-go grudnia! Za duży stres...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz