Przyznaję, jestem kulinarnym kołkiem!
Umiem ugotować rosół, usmażyć kotlety schabowe, ... i wychodzi mi też kapusta zasmażana.
Podstawą mojego menu są ziemniaki. Potrafię je ugotować.
Któregoś dnia miałam sporo spraw do załatwienia i zapomniałam o zabraniu z domu obiadu do pracowni.
Wieczorem, w sklepie, opamiętałam się, że jeszcze nic nie jadłam.
Stanęłam przed ogromną, zaszkloną lodówką i pomyślałam, że dzisiaj na śniadanie, obiad i kolację zjem pizzę.
Kolorowych pudełek z pizzami było ...mnóstwo.
Były z serami, szynkami, warzywami, tuńczykiem, z salami...
Nie było tylko z ziemniakami!
W końcu wybrałam odpowiedni zestaw, włożyłam do koszyka i skierowałam się do kasy.
- ale ja nie mam tak dużej patelni! - zorientowałam się w porę.
Zadacie mi pytanie co ma wspólnego pizza z patelnią... Ano, w moim przypadku ma, bo w pracowni mam tylko małą elektryczną kuchenkę do podgrzewania jedzenia.
Wróciłam to krainy mrożonej pizzy.
Po kilkunastu minutach znalazłam odpowiedni rozmiar.
Dokupiłam jeszcze jakąś wędlinę w pasterkach i starty ser.
Ślina kłębiła się w moich ustach na myśl o wspaniałym posiłku.
W pracowni szybko rozgrzałam masło na patelni, położyłam pizzę, wrzuciłam na nią wędlinę i posypałam serem, przykryłam pokrywą, czekałam niecierpliwie.
Po kilkunastu minutach zadzwoniła Kasia. Rozmawiałyśmy chwilę, ale jej przerwałam, bo zapach mojej pizzy był coraz intensywniejszy.
- poczekaj chwilę, ...pizza! - powiedziałam
- zamówiłaś? - zapytała
- nie, odmrażam i smażę na patelni - odpowiedziałam w trakcie wyłączania kuchenki
- pizzę smażysz na patelni?!
- no
- pizzę piecze się w piekarniku!
- ale dlaczego? - zapytałam
- żeby przypiekła się również od góry!
......zaniemówiłam
Ha, ha, ha... Dobre! A dobra chociaż była? Ja kiedyś w ten sam sposób odgrzewałam zamrożona pizzę. Tyle, że nie kupną. Upieczoną i zamrożoną, bo za dużo było na raz. Na patelni i pod przykryciem, na maleńkim ogniu pizza się uzdatniała do jedzenia. Wyszła nadspodziewanie dobra. Nawet spód był chrupiący.
OdpowiedzUsuńO! Tak! Pyszna! :)
OdpowiedzUsuń