piątek, 2 grudnia 2016

Sen piękno-straszny

Miałam dzisiaj dziwny sen...

Mieszkałam na parterze z trzema małymi dziewczynkami. Dwie z nich były
chyba bliźniaczkami. Wszystkie były śliczne, wesołe. Takie kolorowe promyki :)
Wyprowadziły mnie z domu na słoneczną uliczkę. Goniłyśmy się, śmiały...
Pobiegłyśmy na koniec miasta, żeby zobaczyć łąkę i las na horyzoncie.
Było lato, pełnia szczęścia :)

Wróciłyśmy zmęczone.
W domu zastałyśmy pięknego szczupłego psa, podobnego do charta.
Wyskoczył przez otwarte okno jak nas zobaczył.
Wyjrzałam za nim, bo dziewczynkom bardzo się podobał. Pognał gdzieś.

Po chwili na parapet wskoczyła hiena, paskudna!
Zatrzasnęłam jej przed nosem okno, ale przytrzasnęłam łapę.
Pomyślałam, że ją skaleczyłam i uwolniłam.
Jak wyjęła łapę porządnie przekręciłam klamkę. Ale hiena nie dawała
za wygraną... Siedziała na parapecie i tak drapała w miejscu klamki,
że obluzowywała zamknięcie, klamka wypadała i okno się otwierało.
Jakimś narzędziem zaklinowałam w końcu zamek. Uff...

Czułyśmy się zagrożone. Bałyśmy się jej.

Stwierdziłam jednak, że dopóki hieny nie nakarmię nie da mnie
i dziewczynkom spokoju.
Wyniosłam więc jej jakieś resztki jedzenia. Wskoczyła na mnie, chwyciła
zębami moją dłoń. Ale nie wbiła zębów do krwi, trzymała ją tylko szczękami.
A z miski, jakby druga jej głowa, w tym czasie wylizywała jedzenie.
Hmmmm.... Wylizała miskę, puściła mi dłoń i odbiegła....

???



Obudziłam się spocona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz