Zostawiłam auto na wielkim parkingu pod centrum handlowym i poszłam na zakupy.
W drodze powrotnej stwierdziłam, że w kieszeni nie mam kluczyka.
- Okradali mnie!
Raczej nie zapominam gdzie stoi mój samochód, więc szłam w kierunku tego miejsca
jak w amoku.
- Jest! Stoi! - pomyślałam, że złodziej jeszcze nie odnalazł auta pasującego do ukradzionego kluczyka.
Postawiłam torby z zakupami przed maską i dla pewności przeszukałam przepastną torbę.
Kluczyk zapasowy miałam w domu, ale postanowiłam się nie ruszać dopóki nie przyjdzie złodziej.
Cóż to był za absurdalny pomysł!
Przecież nikt nie podszedłby do nieswojego auta widząc czekającą na niego właścicielkę...
Ale w takich sytuacjach nie myśli się logicznie.
Jeszcze raz przekopałam torbę, sprawdziłam kieszenie... nie znalazłam.
Chciało mi się wyć z bezsilności!
- Może powinnam sprowadzić włamywacza, żeby otworzył mi drzwi i odpalił stacyjkę?
Dojechałaby do domu po kluczyk zapasowy.
Spojrzałam na drzwi, żeby ocenić trudność włamania i ...zobaczyłam w zamku wiszący kluczyk z pilotem do alarmu!
- Babo, babo!!! - chyba na głos powiedziałam do siebie - ty masz więcej szczęścia niż
rozumu! Następnym razem połóż na siedzeniu jeszcze dowód rejestracyjny, ubezpieczenie
i stówę na benzynę....
Moje Słoneczko pasjami lubi zatrzaskiwać kluczyki w bagażniku. To jest dopiero zabawa...
OdpowiedzUsuńhahahaha.... domyślam się
OdpowiedzUsuń