sobota, 4 marca 2017

Moje miejsca

Oj, za kilka godzin mięśnie powiedzą mi:
- Znowu przesadziłaś!
Ja im odpowiem:
- Powinnyście się, w końcu, do mnie przyzwyczaić i nie stękać!

To będzie szach mat! :)

Zaczęłam sezon ogródkowy.
Za mną cudny dzień. Nie mogłam napatrzyć się na nowe listeczki...

Niestety, stare trzeba było uprzątnąć. Wycięłam masę suchych łodyg i gałęzi.
Z wariacką precyzją cięłam je na drobne kawałki, żeby nie zaśmiecały ogródka.

To co dzisiaj zrobiłam jest właściwie niczym z pracą wykonaną prawie 4 lata temu.
Wtedy ogródek był zaniedbany, zarośnięty. Był składowiskiem materiałów budowlanych
z rozbiórki, cegieł, piasku, cementu, starych rur, gumolitów, wanien i innych pozostałości komunizmu.
Ileż ja się nadźwigałam...
Ale jak uznałam,  że moja kondycja fizyczna sięgnęła zenitu zamówiłam ...tonę kamieni
ze starego młyna na skalniak.
Pan, który przywiózł mi głazy zapytał tylko czy ktoś mi pomoże to przenieść z alejki.
Odpowiedziałam, że nie, bo sama sobie poradzę. Poprawił tylko czapkę z daszkiem ,
schował pieniądze do kieszeni i pojechał.
Przeczytałam w jego myślach:
- Jakaś wariatka... uciekam.

Skalniak przychodzą oglądać sąsiedzi :) Jest moją dumą.
Rośliny rosną na nim jak szalone, a ja z tego się cieszę.



Mam w tej chwili 3 miejsca, z których nie chce mi się wychodzić...
Moje mieszkanie, pracownia i ogródek.


2 komentarze: