Miałam nadzieję, że nie włożę już kozaków, nie wciągnę na siebie swetra z golfem,
nie zawiążę szalika... Nie udało się.
Kolejny zimny, deszczowy dzień.
Nawet paralolki nie chciało mi się rozłożyć.
- Klimat się ociepla! Ha! Pewnie tylko na biegunie północnym...
A przecież pamiętam luty z temperaturą około 20 st.C, marzec - kiedy było zielono,
nawet kwiecień, kiedy było tak cieplutko, że wyszłam rano w sandałkach!
Wróciłam z pracy - w tych sandałkach - w śniegu po kostki...
Następnego dnia po śnieżycy nie pozostało śladu. Znowu było ślicznie.
Chciało mi się jednak płakać, bo odkleiły się podeszwy w moich pięknych "Syrenach"
Zawiozłam do reklamacji. Pani była zdziwiona, że kilka tygodni od zakupu zwracam
sandały z odklejoną podeszwą.
Pewnie miała zamiar zapytać co się stało, ale nie zapytała. Nie miałam ochoty przyznać się,
że brodziłam w nich w śniegu...
Reklamację uznano. Dostałam zwrot pieniędzy.
Wiosny wtedy były ciepłe, producenci kleili buty klejem biurowym, ale było fajnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz