poniedziałek, 6 marca 2017

Telefon

Wyjeżdżałam ok. 1-ej w nocy z pracowni i myślałam o czym dzisiaj Wam napiszę, bo nic szczególnego się nie wydarzyło. To był pracowity, ale spokojny dzień.
Takie lubię najbardziej.
- Plastra dzisiaj nie będzie i już - pomyślałam, że przecież do pisania nic mnie nie zmusza.
Byłam już pod szlabanem parkingu kiedy zorientowałam się, że nie mam telefonu.
Komórka została w pracowni podłączona do ładowarki.
- Trudno, nie mam to nie mam, świat się nie zawali
- Ale po 14-ej ma przyjechać facet z serwisu...
- Przyjedzie, w czym problem? Adres zna.
- A jak będzie chciał zadzwonić, żeby otworzyć mu szlaban na parking?
W mojej głowie toczyła się rozmowa...
Nie znalazłam miejsca pod domem, więc wyjechałam, żeby zaparkować na chodniku.
- Nic nie dzieje się niepotrzebnie. Jedź do pracowni po komórę. Może być potrzebna!
- No, dobra. Jadę. Cicho bądź!

Jechałam przez puste, śpiące miasto i myślałam o tym jak jesteśmy przywiązani do nowych technologii... A może jesteśmy nią uszczęśliwieni?
Bo, nie ukrywam, że martwię się jak ktoś nie odbiera telefonu, nie ma go na czacie...
Dla mnie brak kontaktu oznacza, że dzieje się coś złego. Pomyślałam, że ktoś rano może mieć podobny problem ze mną.
"Nie napisała plastra, nie odbiera telefonu, nie ma jej na fejsie..."
Ale może przesadzam...

Kiedyś nie mieliśmy takich zmartwień, nie było netu, nie było komórek, wystarczały telefony stacjonarne.
Ale człowiek z człowiekiem chciał mieć lepszy kontakt i wymyślił telefon komórkowy...
W niedługim czasie każdy z nas chciał ten wynalazek mieć.
Początkowo połączenia były bardzo drogie, ale chętnych było coraz więcej.
Doskonałe było to, że na wyświetlaczu można było zobaczyć kto dzwoni lub numer z którego dzwoni.
W stacjonarnych takiej możliwości nie było.

Był czas, że ktoś do mnie dzwonił, ja odbierałam i po moim "proszę, słucham" nie słyszałam nikogo po drugiej stronie. Nie miałam wyświetlacza, więc nie wiedziałam kto to.
Rzucałam słuchawką.
Te głuche telefony zaczęły mnie w końcu złościć.
Następny:
- Halo, proszę, słucham
Cisza....
Uznałam, że pora z nimi skończyć i nie odłożyłam słuchawki
- OK, zobaczymy kto dłużej wytrzyma - pomyślałam
Upłynęła może minuta, a w słuchawce nie usłyszałam nic.
- No słucham dzisiaj... Co chcesz mi powiedzieć - odezwałam się do dzwoniącego.
Cisza...
- Sprawia ci przyjemność dzwonienie do mnie?! Słuchania mojego głosu?
Cisza...
I ja zamilkłam i czekałam aż się rozłączy.
Upłynęło kilka minut jak trzymałam słuchawkę przy uchu i znowu zadałam pytanie:
- Po co do mnie dzwonisz jak nie chcesz rozmawiać?!
Cisza....
Coś się działo w tle, ale nie potrafię opisać tego dźwięku...
Dzwoniący nie odpowiadał.
Miałam już gorące ucho od przyciskania słuchawki i stwierdziłam, że dosyć mam tej "zabawy".
Walnęłam słuchawką.

Po kilku tygodniach zadzwonił mój brat.
- Dosia, dostałem rachunek za komórkę i tam jest jakieś nasze połączenie na twój domowy o długości 18-tu minut, a ja nie pamiętam, żebym tak długo rozmawiał z tobą z komóry...
- Miałam głuchy telefon, nie pierwszy.... Czyli to ty do mnie wydzwaniałeś!
- To dlaczego się nie rozłączyłaś?
- A skąd mogłam wiedzieć, że to ty?! Nie mam wyświetlacza numerów w stacjonarnym!
- Mam cię jako pierwszą na liście kontaktów i chyba w kieszeni włączał mi się twój numer... - słyszałam w jego głosie rozpacz.
- Dobrze, że to ty, a nie jakiś wariat...
- Ale zapłacić muszę ja!

Nieświadomie naraziłam Jacka na koszty... ale nie wiedziałam kto do mnie wydzwania.

Teraz mam tylko komórkę i nigdy nie zamieniłabym się na jej przodka... "Dziadek" stoi jako wspomnienie tamtych czasów :)


2 komentarze:

  1. Ja tam bym się zmartwiła, gdybyś nigdzie się nie pojawiła. Właśnie kilka dni temu o tym myślałam. Nie wiem, czemu... Nie pamiętam.
    Jeszcze nie miałam komórki, tylko telefon stacjonarny, ale miałam na nim możliwość wyświetlania numeru dzwoniącego. Mój były mąż serwował mi głuche lub obrazliwe telefony o każdej porze dnia i nocy, więc to była konieczność. A telefon do dzisiaj mam i nam służy. Tylko od jakiegoś czasu nie chce mi się wymienić w nim bateryjki (trzeba odkręcać śrubki) i nie wyświetla numerów :D
    A takie mimowolne połączenia mnie też się zdarzyły kilka razy. Teraz mam blokadę. Przed każdym wybraniem numeru muszę wprowadzić graficzny znaczek. Trochę denerwujące, ale pożyteczne.
    A bratu to współczuję... W tamtych czasach 18 minut... Heh... Sorki...

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Tak, zapłacił słono... a ja byłam szczęśliwa, że to tylko brat.

    OdpowiedzUsuń