wtorek, 14 marca 2017

Geneza zadowolenia

Obiecałam kiedyś, że opowiem jak zaczęła się moja przygoda z ogródkiem...

Byłam kilkuletnim dzieckiem jak moi rodzice zaczęli być działkowcami.
Pewien starszy pan nie miał już siły na utrzymanie 600-metrowej działki,
więc połowę odstąpił rodzicom.
Ojciec odkrył w sobie talent budowlańca - sam zbudował altanę, a mamie
spełniło się marzenie o grzebaniu w ziemi. Oboje zakochali się w małej
działeczce.
Ja byłam wtedy zainteresowana głównie kwitnącymi na skarpie konwaliami.
Ale też do momentu kiedy użądliła mnie osa gdy zrywałam konwalie...

Mijały lata, rodzice byli zmuszeni oddać ogródek, bo w tym miejscu zaplanowano
osiedle mieszkaniowe. Dostali propozycję zagospodarowania ugoru za podmiejskim
lasem.
Tata nie chciał o tym myśleć, mama się uparła i wynajęła jakiś sprzęt, żeby
altanę przenieść na nową działkę. Po kłótniach doszli do porozumienia i od wiosny
do jesieni ...w domu, na obiad była zimna płyta.
Z ogródka wracali po zachodzie słońca.

Niejednokrotnie byłam wkurzona, że tyle czasu poświęcali działce.
Moja złość przechodziła gdy mogłam się położyć na leżaku i opalać.

Upłynęły kolejne lata, rodzicom dzieci wyleciały z gniazda... Potem tata przeniósł
się do innego świata i mama w ogródku została sama.
Któregoś roku miała niewielki wylew w mózgu, co sprawiło, że nie jeździła już
tak sprawnie na rowerze, jak wcześniej. Przewracała się.

Byliśmy tym zaniepokojeni. Namawialiśmy mamę przez chyba 5 lat, żeby sprzedała
działkę, bo jazda na nią skończy się tragedią. Co roku obiecywała, że sprzeda jesienią.
- Kto kupi ogródek jesienią?! - złościliśmy się - Ogródek sprzedaje się wiosną! -
Siostra, brat i ja nie mogliśmy jej przekonać...

W końcu znalazł się zainteresowany! Jakaż to była dla nas-dzieci, ulga...
Mama sprzedała swoją ukochaną działkę.

Pamiętam co się wtedy z nią działo... Kasia i Jacek mieszkali w Gdańsku, a ja byłam
blisko.
Mama wydawała się być w żałobie! Wpadła w totalny dół i zaczęłam wyrzucać sobie, że
do tej sprzedaży ją namawiałam...
Zdesperowana, obsadziła całe swoje mieszkanie roślinami. Były wszędzie!
Siała w doniczkach, rozsadzała starsze rośliny... Ogrodnictwo domowe!

Po jakimś czasie uznała, że kończy z tym, bo stwierdziła, że jest to uzależnieniem
i rozdała lub wyrzuciła swoją roślinność.
Odetchnęłam z ulgą, ale nie do końca wierzyłam w tak diametralną odmianę
zamiłowanej grzebaczki w ziemi...

Stało się tak, jak przewidywałam - na parapetach, sukcesywnie pojawiały się nowe
roślinki, a marzenie o ogródku pęczniało w jej głowie.

4 lata temu, chyba obciążona dziedzicznie, bez miejsca na zasadzenie, kupiłam
cebule mieczyków - pisałam Wam o tym.

Jak mi te cebule zaczęły wzrastać w prowizorycznych doniczkach wpadłam w panikę,
że nie mam ich gdzie wsadzić...
Wyruszyłam na poszukiwanie ogródka działkowego.
- Mama chyba się ucieszy z mojego pomysłu - dodałam sobie motywacji.

Szukałam ogłoszeń o sprzedaży w internecie, jeździłam żeby sprawdzać czy ktoś
nie wywiesił kartki na terenie ogródków...

Obejrzałam wiele... żaden nie spełniał moich oczekiwań.

Trafiłam, w końcu na ten, który był najbardziej zapuszczony, ale w cudnym miejscu :)




CDN jutro, dochodzi 3:00, idę spać!

2 komentarze: