środa, 8 marca 2017

Przyjaciółki

To był bardzo miły dzień :)

Chyba 4 lata temu, moja przyjaciółka Małgosia, wprowadziła nową świecką tradycję -
Dzień Kobiet tylko z kobietami i tylko w mojej pracowni.

Spotykamy się bardzo rzadko, więc 8 marca jest dla nas wyjątkowym świętem.
Opowiadamy sobie przede wszystkim zabawne sytuacje i śmiejemy się do łez.

Przoduje w tym Małgosia, która ma talent aktorski.
Jej daleka rodzina jest gwoździem programu... Zwłaszcza kuzynki, które ubierają się "na bogato". Nie potrafię Wam tego zacytować... bo trzeba usłyszeć i widzieć gestykulację opowiadającej.
Zwijałam się ze śmiechu...

Gabrysia, jak co roku, przyniosła mi żółte różyczki. Tak po prostu - baba babie :) żeby było wiosennie.

To ona w maju zorganizowała nam wycieczkę nad stawy.  Może ktoś pamięta, jak o tym pisałam...
W tym roku obiecała, że zabierze nas tam wcześniej, żebyśmy zobaczyły połacie kwitnącego białego czosnku. Będzie pięknie!
Zauważyłam też, że ma nowy pomysł - koncerty letnie pod pławniowickim pałacem. Już się cieszę :)

Basia zarażała, jak zwykle, swoim szczerym śmiechem i fotografowała nas i jedzenie na stole
z zapałem kolekcjonerki wspomnień.

Na na stole było co fotografować, bo dziewczyny co roku przynoszą same frykasy.
Mamy prawdziwą ucztę!
Dzisiaj było leczo, kilka sałatek, pieczeń rzymska, faszerowane jajka, serniczek... a nie będę Was wkurzać.
O! Jeszcze lody zostały w zamrażalniku...
Było pysznie!

W każdym razie, od 4 lat - po Dniu Kobiet, mam jedzenia na 2 tygodnie.
Energii też :)

3 komentarze: