Usłyszałam i przeczytałam wczoraj o złym samopoczuciu, o zdenerwowaniu, o bezsensie...
Nic pasującym do niedzieli.
- Jak ta wiosna nie przyjdzie w ciągu najbliższych dni, to wszyscy będziemy mieli jakeś dolegliwości - pomyślałam również o sobie.
Wyjeżdżając w nocy z pracowni spojrzałam na jasny skrawek nieba...
- O! Mam cię, winowajco!
Na niebie, za woalką chmur jaśniał księżyc, jakby zachwycony sobą.
Wcześniej, gdy moje sprawy się komplikowały, uśmiechałam się na widok księżyca w pełni.
Widok śliczny, to nie ulega wątpliwości.
Jednak zaczęłam mimowolnie wiązać problemy dnia z pięknem tego co widziałam na niebie.
Daleka jestem od jakichś guseł, ale uświadomiłam sobie, że jak księżyc jest oświetlony w całej swojej krągłości, i to u nas - ludzi, życie się komplikuje...
On - piękny - odbijający światło słońca...
My - brzydcy - smutni - cierpiący - wkurzeni...
Zdecydowanie jednak wolę jak księżyc jest w nowiu i ludzie mówią "ajlowju"...
No to czemu słuchasz i czytasz nie to, co trzeba?! Pozytywne myślenie działa cuda. Szczególnie przy pełni.
OdpowiedzUsuńMnie się wtedy gorzej śpi, więc biorę melatoninę, bo jak się człek wyśpi, to świat jest piękniejszy.
A ja wtedy maluję,słucham radia w nocy i idę spać ok 3 nad ranem i jest ok...😘😘
OdpowiedzUsuńczasami trzeba wysłuchać, bo to dla niego jak plaster z opatrunkiem :)
OdpowiedzUsuńA nieee, jak dla "niego", to koniecznie. Jak już "on" musi się wygadać, jak bezsens, nerwy i złe samopoczucie, to tak jak męski katar. Znaczy - że bez plastra ani rusz... :D
Usuń