niedziela, 12 marca 2017

Księżyc w pełni

Usłyszałam i przeczytałam wczoraj o złym samopoczuciu, o zdenerwowaniu, o bezsensie... 
Nic pasującym  do niedzieli.
- Jak ta wiosna nie przyjdzie w ciągu najbliższych dni, to wszyscy będziemy mieli jakeś dolegliwości - pomyślałam również o sobie.

Wyjeżdżając w nocy z pracowni spojrzałam na jasny skrawek nieba...
- O! Mam cię, winowajco!

Na niebie, za woalką chmur jaśniał księżyc, jakby zachwycony sobą.
Nie zrobiłam mu zdjęcia, bo byłam na niego zła.




Wcześniej, gdy moje sprawy się komplikowały, uśmiechałam się na widok księżyca w pełni.
Widok śliczny, to nie ulega wątpliwości.
Jednak zaczęłam mimowolnie wiązać problemy dnia z pięknem tego co widziałam na niebie.

Daleka jestem od jakichś guseł, ale uświadomiłam sobie, że jak księżyc jest  oświetlony w całej swojej krągłości, i to u nas - ludzi, życie się komplikuje...

On - piękny - odbijający światło słońca...
My - brzydcy - smutni - cierpiący - wkurzeni...

Zdecydowanie jednak wolę jak księżyc jest w nowiu i ludzie mówią "ajlowju"...

4 komentarze:

  1. No to czemu słuchasz i czytasz nie to, co trzeba?! Pozytywne myślenie działa cuda. Szczególnie przy pełni.
    Mnie się wtedy gorzej śpi, więc biorę melatoninę, bo jak się człek wyśpi, to świat jest piękniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja wtedy maluję,słucham radia w nocy i idę spać ok 3 nad ranem i jest ok...😘😘

    OdpowiedzUsuń
  3. czasami trzeba wysłuchać, bo to dla niego jak plaster z opatrunkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nieee, jak dla "niego", to koniecznie. Jak już "on" musi się wygadać, jak bezsens, nerwy i złe samopoczucie, to tak jak męski katar. Znaczy - że bez plastra ani rusz... :D

      Usuń