wtorek, 10 stycznia 2017

Czekanie...

Jak byłyby jakieś mistrzostwa w czekaniu wzięłabym w nich udział.

Ciągle na coś albo na kogoś czekam!

Mówię sobie:
- Jutro! Jutro już to się stanie! Poczekaj!

Jakoś się nie staje, a ja dalej...
- czekam na zakończenie tematu mieszkaniowego.
- czekam na klienta, który chce zamówić obraz, ale codziennie coś mu
wypada...
- czekam na wiadomość od kogoś bliskiego
- czekam na przecenę narzuty na łóżko...
- czekam na informację, że galeria sprzedała mój obraz
- itd...

W czekaniu jestem już długodystansowcem :)

Owszem, przyznaję że spóźniam się również... Jednak nie dłużej niż
jedną godzinę, no może dwie.

Ale czekać na kogoś prawie 30 lat to, przyznacie, długi dystans...
W połowie lat 80-tych moja przyjaciółka zapytała swojego małego synka:
- A z kim ty się ożenisz, Łukaszku?
- Z ciocią Dorotką - i spojrzał na mnie z miłością
- A co będzie do jedzenia na weselu?
- Kaszka i kości - odpowiedział maluch
Pomyślałam, że z czasem zmienię jego preferencje odnośnie menu...

Upływały lata, czekałam.
Łukasz w końcu się odezwał pisząc do mnie maila z pomysłem na obraz.
- Ciociu, mam wizję okrętu na wzburzonych falach.....
- Nie pisz do mnie "ciociu"! Obiecałeś się ze mną ożenić! Ja ciągle czekam!

Po niedługim czasie dowiedziałam się, że ma córeczkę z piękną dziewczyną.

- Zdradził mnie! - pomyślałam - ale ja poczekam!
Dzisiaj ma ok. 30 lat, kocha, jest kochany i cieszę się z tego :)
Faktem jest, że obiecał ożenić się ze mną, świadków mam, i ...ciągle czekam!
Mam czas!

3 komentarze:

  1. Podziwiam Cię z tym czekaniem... Dla mnie nie nic bardziej dołującego. U mnie musi być "od pomysłu do przemysłu" na strzelenie palcami. Jak już wiem, że coś ma się stać, nastąpić jakaś nieunikniona zmiana... Albo coś mi się skrystalizuje w głowie w konkretny kształt, to finał musi być już, natychmiast. Cały proces przechodzenia od - do musi być błyskawiczny. Jak nie mam na to wpływu, zniechęcam się, popadam w nicmisięniechcizm lub w deprechę.
    Dlatego ten Twój stan zawieszenia jest dla mnie okropny i bardzo Ci współczuję. I codziennie zaglądam z nadzieją, że idzie ku lepszemu. Ściskam kciuki. Mooocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miszko droga, ja też lubię jak wszystko pomyślnie mi się realizuje :) Niestety nie na wszystko mam wpływ... Bronię się śmiechem, bo płacz i tak nic nie da. Będzie dobrze! Może lada moment o tym napiszę. Bardzo tego chcę!

    OdpowiedzUsuń