czwartek, 12 stycznia 2017

Radość

Nadchodzi fajny dzień!
Jasiu i Agatka nadciągają z Gdańska :)
Niestety, tylko na 2 dni. Ale lepsze to niż nic.

Patrzę na zdjęcie tej dwójki bratanków i uśmiecham się...
Upłynęło chyba już chyba ponad 7 lat od tamtego czasu....



Oboje są dzisiaj nastolatkami i trochę mi żal, że Agatka po wejściu do mojego mieszkania, nie otworzy szafki z butami i nie wyciągnie wszystkich szpilek.
Jasiek też nie zabierze mi pluszowego miśka.  Zawsze mi jakiegoś zgarniał... :)

Może kiedyś napiszę wspomnienia z pobytu tych ukochanych dzieciaków u mnie, w czasie wakacji.
Oj, mam co opowiadać :)

Cieszę się na ich przyjazd, ale muszę zachować czujność, bo nauczyłam ich wielu rzeczy...
Pamiętacie relację sprzed kilku miesięcy?

Jeśli nie, to cytuję:
"Jestem nieodpowiedzialną ciocią... Nie, to złe określenie.
Jestem nieprzewidującą ciocią! O, to jest właściwe.
Kocham wariacko Agatkę, Jaśka, Ninkę i Polę... W takiej kolejności wiekowej :)
Nie umiem tych dzieciaków kochać inaczej. Każda chwila z nimi jest dla mnie odlotem...
Staram się bawić z nimi tak, żeby zapamiętały.

...No właśnie, tu zaczyna się mój problem!
W niedzielę cała rodzina spotkała się w jednym miejscu, co jest raczej rzadkie.
W pewnym momencie Ninka z szelmowskim uśmiechem pokazała mi bandaż i zapytała:
- ciociu, pamiętasz?
Ups, przypomniało mi się... Rok temu nauczyłam Jasia i Nisię jak należy krępować przestępcę. Taka zabawa w policjanta i złodzieja. Objaśniłam w jaki sposób wiązać ręce i nogi, żeby przestępca nie uciekł.
Zabawa była przednia. Dzieci świetnie poradziły sobie wzajemnie ze sobą.
ALE!
Ale w tym roku stanęła przede mną PARA "policjantów" z bandażami w rękach...
Możecie sobie wyobrazić co było dalej?
Powiem Wam tylko, że mam krwawą pręgę na prawym przedramieniu...
Nie było łatwo. Musiałam w końcu prosić o łaskę, bo nie dałam rady tej parze..."

Krótko mówiąc: co siejesz, to zbierasz :)

Nauczyłam ich również negocjacji...
I już się boję, że przekonają mnie do rzeczy, do których nie jestem dzisiaj przekonana!
Bawiłam się z nimi w przeróżne zabawy, jednak dzisiaj mogą obrócić się  one przeciwko mnie....
Nieee, żartuję! :)

To mądre dzieciaki!
Cieszę się, że mam z nimi świetny kontakt.
Zawsze na nie czekam z niecierpliwością.

Agatka, Jasiu, Nisia i Polcia - moje SKARBY!

Ps. Zdjęcie  Agatki i Jasia jest dowodem na to, że zawsze bawimy się
wybornie :)

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci takiego emocjonalnego podejścia. Generalnie za dziećmi nie przepadam. Synów bardzo kocham, ale nie potrafiłam być dla nich mamusią tiutającą, trzęsącą się na nimi itp. Gdyby moja decyzja była świadoma, to pewnie dzieci bym nie miała. Wychowałam, jak umiałam,. Ale jestem taka bardziej "czubaszkowa". Dzieci są, bo muszą, ale nie zaglądam do wózków, zachwycając się cudnym bobasem. Raczej traktuję, jak małych dorosłych. Inaczej nie potrafię i odbieram to jak jakieś kalectwo emocjonalne. Może dlatego, że od kilku pokoleń dzieciom z mojej rodziny nie dane było mieć kochających rodziców. Moją mamę wychowywała jej babcia, mnie siostra tej babci, mój brat w domu dziecka, moje dwa małżeństwa po kilkunastu latach trwania rozpadły się, mój starszy syn też ma dwóch synów z dwóch rozpadłych związków... Na szczęście młodszy tworzy normalną rodzinę. Może ta klątwa się odmieni. Nie wiem już chyba genetycznie jakoś odmieniona jestem... A co najdziwniejsze, dzieciaki za mną przepadają...

    OdpowiedzUsuń