środa, 25 stycznia 2017

Uszak

Z powodu bólu kręgosłupa "plastra z opatrunkiem" dzisiaj nie będzie.
Pozdrawiam!

Albo będzie!

Każdy z nas ma w domu swoje miejsce...
może jest to taboret przy stole w kuchni?
może miękka kanapa?
może krzesło przy biurku?
Nie wiem, ...tak myślę.

Moim ulubionym miejscem jest fotel, zwany uszakiem.
Każdy siedząc na nim odczuwa błogostan i zakochuje się w tym meblu na zawsze.
Dzisiaj zabrał go tapicer do odnowienia, bo wytarło się siedzisko.
Patrzę na pusty kąt i myślę, że byłby cudownym lekarstwem na mój przeciążony kręgosłup...
Wróci do mnie dopiero za kilka tygodni.

Zastanawiam się jakie znaczenie w naszym życiu odgrywają meble.

Czym kierowaliśmy się kupując wyposażenie naszych domów?
modą?
wygodą?
kolorem?
funkcjonalnością?
ceną?
materiałem?

Przeżyłam czasy, kiedy nie było żadnego wyboru.
Za łapówkę kupowało się "kota w worku".
Tym sposobem zdobyte meble kuchenne miałam w pierwszym mieszkaniu.
Jak je zobaczyłam to mnie zemdliło, tak były paskudne.
Ale nie miałam wyboru... Musiałam, dosłownie MUSIAŁAM, cieszyć się, że mam szafki w kuchni.

Na szczęście takie zakupy przeszły w zapomnienie.

Cieszę się również z tego, że moje meble od wielu, wielu lat mnie satysfakcjonują i nie muszę zastanawiać się nad aktualną propozycją handlowców.

Powiem Wam, że nawet firanki mam od ....a nie napiszę od kiedy, te same.
Są bawełniane, niezniszczalne i nie muszę ich nikomu oddawać do naprawy.


Fotel musiałam...
Już za nim tęsknię!

5 komentarzy:

  1. A będą pasować do nowych okien? Rozmiarem...
    Jak się teraz zastanowiłam... to nie mam takiego ulubionego mebla. Są takie najczęściej okupowane z racji swych funkcji, które spełniają, ale nie są ulubione.
    Miałam kiedyś ulubione meble kuchenne. Bo wypatrzone, zamówione, własnoręcznie skręcane, ustawiane i wieszane. Wszystko tymi ręcami. Własnoręcznie, bez pomocy aktualnego na tamten czas męża. Takie miałam szczęście do mężów, że inicjowałam remont, sama nadzorowałam, sama meblowałam i... wyprowadzałam się zostawiając wszystko. I znowu musiałam urządzać się od nowa w jakimś wynajmowanym kącie i tak dwa (a właściwie kilka razy, bo przeprowadzki to moja specjalność) razy. Ale nie poddawałam się wg zasady "do trzech razy sztuka".
    No i mam trzeciego męża, który jest odwrotnością dwóch poprzednich. Ale weszłam we wnętrza gdzie wszystko (łącznie z domem, w którym mieszkamy i mieszkaniem, do którego planujemy się przenieść w niedalekiej przyszłości) należy do męża i jego dwójki dzieci (po zmarłej żonie), więc jakoś nie czuję się u siebie. I nie mam serca do urządzania. Po prostu mieszkam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Tak mnie naszło i policzyłam, ile razy się "instalowałam: na nowych miejscach... Odkąd skończyłam 2 lata i osiem miesięcy. Wyszło 20, a wkrótce czeka mnie 21 przeprowadzka, a co potem... Nie wiem i staram się nie myśleć :) Tiaaa... Przeprowadzka, to moje trzecie imię.

      Usuń
  2. Misiu, nie wiem co napisać... Życzę Ci przeprowadzki do przytulnego miejsca, gdzie wszystko będzie takie jak chcesz, jak lubisz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, <3 ale chyba mi nie sądzone. Taka karma :D Już się właściwie przyzwyczaiłam, tyle że praktycznie nigdy i nigdzie nie czuję się tak do końca bezpiecznie i u siebie.

    OdpowiedzUsuń