wtorek, 24 stycznia 2017

Fachowiec

Czasami mówimy "co za czasy?!".

Rzeczywiście, wszystko się zmienia w bardzo szybkim tempie.
Wiele rzeczy na gorsze, ale wiele zmienia się na lepsze...

Od kilku dni żyję remontem mojego nowego mieszkanka.
Gdyby nie pan Piotr, który cudem połączył inne zajęcia i opiekę
nad dziećmi w czasie ferii, miałabym duży problem.
Jeśli ktoś na Śląsku szuka "zlotych rąk" do remontu, to służę kontaktem.

Dlaczego o tym piszę?
Ano dlatego, że to pierwszy fachowiec, który nigdy mnie nie zawiódł.
Jakiś czas temu obluzował się karnisz w moim pokoju. Przyglądałam
się jak z minuty na minutę kołek rozporowy wychodzi ze ściany.
Działo się to latem, w weekend.
Zasłaniałam to okno, żeby słońce nie budziło mnie o 5-6 rano.
Nie chciałam panu Piotrowi zawracać głowy w sobotę, więc przy łóżku
postawiłam sobie na noc płytę pilśniową...
W niedzielę karnisz wisiał już pod katem 30 stopni i bałam się,  że runie
lada moment.
Po kilku próbach ratowania sytuacji babskim sposobem, w końcu zadzwoniłam,
z prośbą o ratunek.
- Pani Doroto, przyjadę za pół godziny.

Przyjechał, naprawił, nie zapłaciłam, bo nie miałam gotówki w domu...
Na odchodne powiedział:
- Przy okazji się rozliczymy. Proszę dzwonić jakby się coś działo.

Dzisiaj remontuje mi mieszkanie, chociaż nie z mojej winy "wystawiłam" go
w listopadzie. Miał zarezerwowany dla mnie cały miesiąc....

I teraz, wracając do zmieniających się czasów, opowiem Wam o dwóch fachowcach,
którzy przyszli do mojego pierwszego mieszkania postawić mały murek.
Z kupnem cegieł był wtedy problem, bo nie było marketów budowlanych.
Kolega przywiózł mi kilkadziesiąt z rozbiórki jakiegoś domu.
Chciałam odgrodzić coś w rodzaju jadalni od części wypoczynkowej.

Po długich poszukiwaniach znalazłam fachowców.
Ktoś polecił mi dwóch budowlańców na emeryturze.

Przyszli, wytłumaczyłam o co mi chodzi:
- Panowie, proszę mi z tych cegieł postawić murek wysokości 1 metra, długości 1,5m,
grubości jednej cegły, nie tynkować, cały pomalować na biało.
Wydawało mi się, że to zlecenie jest jasne...



Jeden z nich podrapał się po głowie i powiedział:
- Zenek! Pomalujemy pani cegiełki na czerwono, a fugi na biało.
- Nie! Wszystko ma być białe! - Wtrąciłam się.
Nastąpiła chwila milczenia.
- Zenek! Pomalujemy pani cegiełki na biało, a fugi na czerwono!
Ręce mi opadły.
- Chcę, żeby ten murek był cały biały! W jednym kolorze! Białym!!!
Nerwy mi puściły, mówiłam podniesionym głosem.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Jednemu się wyrwało:
- Jakaś dziwna kobieta...

Pan Piotr nigdy nie powiedział, że jestem dziwna (chociaż niejednokrotnie tak
pewnie pomyślał). Realizuje moje pomysły dokładnie tak jak chcę.

Nooo, obśmiewa mnie czasami, ale kończy przeważnie tymi słowami:
- Dobra! Zrobię tak jak pani sobie życzy.

Pod tym względem upływu czasu nie żałuję!

2 komentarze:

  1. Taki pan Piotr, to skarb nieoceniony! Ament!

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Amen!
    Piotr skończył u mnie pracę o 16:40. O 17:10 dostawca przywiózł mi stertę płytek ceramicznych i inne ciężkie przedmioty, w tym wannę.
    - Pani jest sama?
    - Sama - odpowiedziałam
    - A kto pani to wniesie?
    - Pan
    - Nie, ja nie mam czasu.
    - Zapłacę.
    - Nie ma mowy, miałem tylko przywieźć.
    Myślałam, że się rozpłaczę z bezsilności. Wszystko
    było dla mnie za ciężkie.
    Już miałam mu powiedzieć, żeby to zabierał z powrotem,
    ale zadzwoniłam do pana Piotra.
    - Będę za kwadrans, niech pani nie odsyła.
    Przyjechał i wtargał to do domu!
    Nie do wiary... :)

    OdpowiedzUsuń