czwartek, 16 lutego 2017

Pracoholizm?

Za mną ostatni dzień "wpółpracy" z fachowcami.

Powiem Wam, że te kilkanaście dni były dla mnie próbą psychiczną.
Niejednokrotnie miałam ochotę powiedzieć, że już mnie przerasta to ich "panowanie"
w moim domu, ale gryzłam się w język.
Wiedziałam, że fachowcy mają wrażliwość artystów. Obraziliby się, zabrali narzędzia
i zostałabym z w tym bałaganie sama...
Nawiasem mówiąc wyceniają swoją pracę dużo drożej niż artyści.
Rozliczyłam się, ...ze łzami w oczach, ale z nadzieją że ja też trafię na klienta takiego jakim jestem.

Wieczorem pojechałam na chwilę do pracowni, żeby trochę ochłonąć.

Po powrocie do domu zapaliłam światło i pomyślałam, że czas zwolnić, bo
jestem cholernie zmęczona i obolała.

Spojrzałam na świecącą się jedną żarówkę pod sufitem i powiedziałam do siebie:
- Byłaś dzielna. Przetrwałaś kolejny trudny etap. Teraz czas na kilka dni odpoczynku.



Po czym przeniosłam fotele do dużego pokoju.
Ale musiałam je przetrzeć z kurzu, bo były zapylone.

- Ok, jest teraz ładnie - stwierdziłam stojąc w drzwiach.

Następnie postawiłam stare krzesło przy biurku i okazało się, że nie wiem gdzie jest drugie - identyczne.
Było na balkonie razem z krzesłem do stołu. Przeniosłam.

Skoro miałam krzesło do stołu pomyślałam, że stół powinnam ustawić na stałym już miejscu.

Przeniosłam kilkanaście pudeł stojących wokół stołu, i na nim, żeby przesunąć stół w miejsce docelowe.
- Oooo, dość tego! Miałam odpocząć!

Potem w przedpokoju zrobiła się sterta z rzeczami "nie pierwszej potrzeby" i zaczęłam je segregować....

- Wariatko, puknij się w głowę! - syknęłam do siebie - Miałaś wyluzować!

Po czym strzeliłam focha, puściłam wodę do wanny i napisałam "plaster z opatrunkiem"




2 komentarze:

  1. A znasz to o tej kobiecie, co weszła do łazienki umyć włosy? Albo o tej, co poszła do kuchni zrobić sobie szklankę herbaty? No!

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha... TAK! Jakby o mnie :)

    OdpowiedzUsuń